80. rocznica śmierci Józefa Piłsudskiego

80. rocznica śmierci Józefa Piłsudskiego

80 lat temu, 12 maja 1935 r., zmarł marszałek Józef Piłsudski. Jego śmierć była wstrząsem dla Polaków. Odszedł człowiek, którego uważano za wskrzesiciela niepodległej Polski, twórcę jej polityki zagranicznej i wewnętrznej, ojca narodu. Cały kraj pogrążył się w żałobie, a pogrzeb Marszałka stał się potężną manifestacją żalu i hołdem złożonym temu wielkiemu człowiekowi. Przypomnijmy przebieg tych wyjątkowych wydarzeń.

Od końca 1934 r. stan zdrowia Piłsudskiego zaczął się poważnie pogarszać. Władze trzymały to w tajemnicy, by nie wywoływać społecznego niepokoju, jednak dla wszystkich z bliskiego otoczenia Marszałka było jasne, że zbliża się moment odejścia do Domu Pana. Piłsudski był coraz słabszy i coraz bardziej zniedołężniały. Coraz częściej gorączkował, źle sypiał, pojawiła się opuchlizna nóg. Od stycznia 1935 r. występowały ataki silnych bólów. Adiutant marszałka Mieczysław Lepecki wspominał: „Później zaczęły zjawiać się wymioty. Wszystkie te objawy Marszałek przypisywał niedyspozycjom przewodu pokarmowego i począł stosować dietę. A więc najpierw zrezygnował z potraw ciężkostrawnych, potem zaczął ograniczać porcje, aż wreszcie rozpoczął głodówkę leczniczą”. Według relacji adiutanta Lepeckiego, „Metoda ta odnosiła początkowo pewne sukcesy. Mdłości pokazywały się rzadko, bóle również. Wciąż tylko rosło osłabienie. Marszałek począł stopniowo redukować wszelkie wysiłki fizyczne. Ograniczył, a potem zupełnie zniósł spacery po swoim gabinecie, coraz rzadziej zaglądał do mego pokoju, pasjanse nawet wolał, aby mu układać, nie chcąc męczyć się samemu”.

Odwiedzający go goście notowali, że mówi cicho i niezrozumiale. Co gorsza, Piłsudski, który nie znosił lekarzy, nie pozwalał na zbadanie się przez specjalistę i podjęcie intensywnego leczenia. Opiekujący się nim lekarze nie bardzo wiedzieli, czym spowodowane jest osłabienie, bóle i występujące od czasu do czasu wymioty. Wreszcie żona Marszałka Aleksandra Piłsudska i wiceminister spraw zagranicznych Jan Szembek zdecydowali sami sprowadzić zagranicznego specjalistę. Zwrócili się o konsultację do znanego holenderskiego lekarza pracującego w Wiedniu prof. Karela Frederika Wenckebacha. Przybył on dopiero w kwietniu 1935 roku, przylatując do Warszawy specjalnym samolotem pilotowanym przez słynnego lotnika mjr. Jerzego Bajana. Po jednym dniu opierania się Piłsudski zgodził się poddać badaniu 25 kwietnia. Dzień później powtórzono je z udziałem opiekujących się nim polskich lekarzy. Diagnoza była jednoznaczna – nowotwór wątroby, w dodatku nie nadający się do zoperowania. Lekarzom pozostało teraz jedynie czuwać nad pacjentem i w miarę możliwości zmniejszać jego cierpienia. Piłsudskiemu zmieniono dietę, a na uśmierzenie bólu aplikowano zastrzyki z morfiną.

Marszałek był świadomy, że zbliża się koniec. 29 kwietnia spisał krótki testament:

„Nie wiem czy zechcą mnie pochować na Wawelu. Niech! Niech tylko moje serce wtedy zamknięte schowają w Wilnie, gdzie leżą moi żołnierze, co w kwietniu 1919 roku mnie jako wodzowi Wilno jako prezent pod nogi rzucili. Na kamieniu czy nagrobku wyryć motto wybrane przeze mnie dla życia:


Kto mogąc wybrać, wybrał zamiast domu
Gniazdo na skałach orła, niechaj umie
Spać, gdy źrenice czerwone od gromu
I słychać jęk szatanów w sosen szumie. Tak żyłem.


A zaklinam wszystkich, co mnie kochali, sprowadzić zwłoki mojej matki z Sugint Wiłkomirskiego powiatu do Wilna i pochować matkę największego rycerza Polski nade mną. Niech dumne serce u stóp dumnej matki spoczywa. Matkę pochować z wojskowymi honorami ciało na lawecie i niech wszystkie armaty zagrzmią salwą pożegnalną i powitalną tak, by szyby w Wilnie się trzęsły. Matka mnie do tej roli, jaka mnie wypadła, chowała. Na kamieniu czy nagrobku mamy wyryć wiersz z Wacława Słowackiego zaczynający się od słów: Dumni nieszczęściem nie mogą. Przed śmiercią Mama kazała to po kilka razy dla niej czytać”.

Testament był ostatnim dokumentem wystawionym przez Piłsudskiego.

Bliscy uważnie obserwowali Marszałka, ciągle mając nadzieję na poprawę stanu jego zdrowia. 4 maja przewieziono go z budynku Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych, gdzie dotychczas mieszkał, do Belwederu. Tam 7 i 8 maja ponownie zbadał go prof. Wenckebach, jednak badanie potwierdziło wcześniejsze ustalenia. O krytycznym stanie Marszałka zawiadomiono premiera Walerego Sławka oraz prezydenta Ignacego Mościckiego. Odwołano zaplanowane na 10 maja spotkanie z wracającym z Moskwy francuskim ministrem spraw zagranicznych Pierre’em Lavalem.

Do Belwederu wezwano z podwarszawskich Lasek kierownika duchowego tamtejszego Zakładu dla Ociemniałych, ks. Władysława Korniłowicza, powszechnie szanowanego kapłana. Tak wizytę duchownego i ostatnie chwile Marszałka opisał ich świadek – adiutant rtm. Aleksander Hrynkiewicz: „Ksiądz zaczyna modlitwy, podają oleje święte, którymi namaszczono rytuałem przewidziane miejsca na głowie Komendanta. Otoczenie klęczy i modli się. Rodzina wpatrzona w oblicze Komendanta z niemym bólem, niezupełnie jeszcze świadoma tragedii nadchodzącej chwili. Zbliża się kres życia Komendanta, to widzi się i czuje bez słów i wyjaśnień. […] Komendant szklistym i nieruchomym wzrokiem patrzy w przestrzeń jakby czynił przegląd obrazu swego bohaterskiego i tragicznego życia. Jakieś myśli, jakąś wolę objaśnia słabym ruchem rąk, które za życia i w czasie choroby były zawsze tak czynne i ruchliwe. […] Minuty ciągną się jedna za drugą […] długie jak minione dziesiątki lat brzemienne historią […]. Odwracam głowę, na tarczy zegara 8.45, koniec epoki związanej z życiem Wielkiego Człowieka”. Jak zanotowali świadkowie, w chwili śmierci Piłsudski szeroko otworzył oczy i podniósł rękę, jakby chciał coś wskazać. Ręka jednak opadła, a życie uszło z Marszałka. O godz. 20.54 dr Stefan Mozołowski i dr Felicjan Tukanowicz stwierdzili zgon Marszałka.

Do Belwederu przybyli prezydent Ignacy Mościcki, premier Sławek, gen. Rydz-Śmigły, marszałkowie Sejmu i Senatu i złożyli hołd zmarłemu. Wcześniej rada ministrów uchwaliła sześciotygodniową żałobę narodową i przyjęła tekst odezwy do narodu, a prezydent mianował Edwarda Rydza-Śmigłego Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych. Po pożegnaniu Marszałka przez najwyższe władze rozpoczęły się czynności przygotowawcze do pogrzebu.

Całość artykułu znalazła się w miesięczniku "WPIS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka", który można nabyć tutaj.

 

Tekst: Paweł Stachnik; rysunek: Ewa Barańska-Jamrozik

 

 

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.