Trump odciął finansowanie dla przemysłu aborcyjnego – lukę wypełni Unia Europejska płacąc za to 1,5 MILIARDA euro
Feministiki w Polsce domagają się prawa do aborcji. Fot.: Zorro2212/Wiki Commons Neven Mimica pełni w Komisji Europejskiej funkcję komisarza ds. współpracy międzynarodowej i rozwoju. Ogłosił teraz, że Unia Europejska „z dumą” przejmie finansowanie największego przedsiębiorstwa aborcyjnego świata „International Planned Parenthood Federation”. UE płacić też będzie na rzecz innych organizacji pozarządowych, które zajmują się wspieraniem, wykonywaniem i promowaniem aborcji.
Przypomnijmy, że 23 stycznia prezydent Donald Trump zaraz po objęciu urzędu zakazał finansowania organizacji aborcyjnych z pieniędzy publicznych. Zakaz dotyczy wszystkich instytucji typu NGO, a nawet organizacji ONZ, jeżeli te w jakikolwiek sposób wspierają aborcję. Uderza to również w wiele lewicowych organizacji, które z jednej strony walczą o prawa dzieci w Afryce czy Ameryce Południowej, ale równocześnie prowadzą obszerne programy aborcyjne. Najwidoczniej nie dostrzegają fundamentalnej paradoksalności swoich poczynań… Z sondaży wynika, że 83% Amerykanów wspiera walkę Donalda Trumpa z aborcją. Podobnym poparciem cieszą się inne inicjatywy amerykańskiego prezydenta, jak na przykład wyrzucenie z Białego Domu toalet genderowych czy też nowy dekret w sprawie imigracji.
Administracja Baracka Obamy wspierała organizacje aborcyjne gigantycznymi kwotami. Jeszcze w grudniu ubiegłego roku, na krótko przed oddaniem władzy, poprzedni prezydent USA napominał pojedyncze stany, aby również po jego odejściu nie przestawały dawać pieniędzy na „Planned Parenthood” oraz inne podobne organizacje. Trump skutecznie temu zapobiegł, aborcjonistom zaczęło więc brakować pieniędzy.
W sukurs przyszła im jednak niezawodna w sprawach wspierania ideologii lewicowo-liberalnej Unia Europejska. Podczas konferencji pod znamiennym tytułem „She decides” („Ona decyduje”) komisarz Neven Mimica obiecał 2 marca w Brukseli, że „Unia Europejska do 2020 roku poprzez umowy dwustronne z naszymi partnerami dotyczące programów zdrowotnych (sic!) wyda 1,5 miliarda euro na wspieranie praw do seksualnej i reprodukcyjnej opieki nad zdrowiem”. Komisarz sprawnie posługuje się brukselską nowomową, w ich żargonie kontrola nad „reprodukcją” to właśnie aborcja.
W swoim przemówieniu Mimica mówił dosłownie o tzw. SRHR, czyli „sexual and reproductive health and rights”. Jest to o tyle ważne, że Unia Europejska rezolucją z 10 grudnia 2013 r. ustaliła, że SRHR nie należy do kompetencji Unii. Według jakiej zatem podstawy prawnej UE wyda 1,5 miliarda euro na ten cel?
Dyktatura gender
Z obrony skrajnej mniejszości zrodził się atak na olbrzymią większość. Z tolerancji dla odmienności - gloryfikacja dewiacji i wszelkich zaburzeń. Z badań nad wpływem kultury na zachowania człowieka - koncepcja inżynierii biologicznej. Z nowoczesnego wychowania - seksualizacja dzieci i to już od przedszkola. Ze swobody światopoglądowej - obowiązkowa ateizacja. Kompletna swawola przedstawiana jest jako prawdziwa wolność. Tak oto na naszych oczach rodzi się dyktatura ideologii gender.
W konferencji „She Decides” udział wzięli politycy z ponad 40 państw, a organizatorami były Belgia, Dania, Holandia i Szwecja. Była to impreza typu „fundraising”, tzn. w celu szukania pieniędzy – publicznych i prywatnych – dla wsparcia ich fundacji i celów. A te nie budziły żadnych wątpliwości; już sam tytuł konferencji odnosił się do „prawa kobiety”, która „sama ma decydować o swoim brzuchu” i sama podejmować „odpowiednią” decyzję. Jak zwykle zapomina się o tym, że kobieta w tym przypadku decyduje nie o sobie, lecz o innym człowieku.
Zestaw organizujących konferencję państw nie jest przypadkowy. Kilka tygodni wcześniej Holandia, Szwecja, Belgia, Dania, Luksemburg, Finlandia i Kanada ogłosiły, że w najbliższych czterech latach wesprą przemysł aborcyjny specjalnym funduszem watości 600 milionów dolarów. Wicepremier Szwecji Isabella Lövin powiedziała wówczas: „Dekret Trumpa może być naprawdę niebezpieczny dla wielu kobiet. Jeżeli kobiety nie będą mogły decydować o swoim ciele i swoim losie, może mieć to poważne konsekwencje dla osiągnięcia naszych globalnych celów w dziedzinie praw gender”.
Trzeba przyznać, że wicepremier Szwecji zaskakująco otwarcie zdradza zamiary swego obozu. Lövin należy do partii Zielonych, która w Szwecji wspólnie z socjaldemokracją tworzy rząd.
Źródło: Mirror
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.