Uchodźcy z Aleppo wracają do ojczyzny! Dzięki pomocy Kościoła zaczynają życie na nowo.
Zupełnie zniszczone ulice i budynki Aleppo. Fot.: Министерство обороны Российской Федерации/ Wikimedia Commons Chrześcijanie, którzy byli zmuszeni do ucieczki z Aleppo z powodu trwającej cztery lata walki o miasto, powracają do rodzinnych domów. Mimo, że czekają na nich zdewastowane domostwa, bieda i niedobór podstawowych dóbr materialnych i żywności, są szczęśliwi, że mogą wrócić. Wiedzą, że z pomocą wspólnoty lokalnego Kościoła przejdą przez wszelkie trudy.
Aleppo, największe miasto w Syrii, stało się polem walki podczas rozpoczętej w 2011 roku wojny domowej. Od końca lipca 2012 roku kontrolę nad miastem przejął rząd i kilka grup rebeliantów. Wreszcie z końcem ubiegłego roku, rząd syryjski odzyskał pełną władzę w mieście. Dziś trwa jego powolna odbudowa.
Według informacji pracującego w Aleppo franciszkanina, ks. Ibrahima Alsabagha, od początku roku do miasta powróciło 18 rodzin katolickich, które przed wojną rozproszyły się po różnych zakątkach świata. Niektóre znalazły schronienie w Armenii, inne we Francji, Niemczech czy Wenezueli. Prócz tego do Aleppo powróciło już 400 rodzin ze wspólnoty ormiańskiej.
Rodziny zdecydowały się wrócić do ojczyzny, ponieważ w miejscu gdzie zostały przyjęte, ponieważ jak opowiada ks. Ibrahim „żyją w ubóstwie i czują się tam obco. Ponadto tęsknią za ciepłem chrześcijańskiej wspólnoty, która przyjmuje, uzdrawia i wspiera każdą rodzinę, we wszystkich jej potrzebach. Kiedy widzą pomoc, jaką udzielamy chrześcijanom w Aleppo, mówią: Dlaczego nie wracamy do domu, do naszej kultury, do naszej społeczności, skoro bombardowanie się skończyło?”.
Imigranci u bram. Kryzys uchodźczy i męczeństwo chrześcijan XXI w.
Co trzy minuty gdzieś na świecie ginie jeden chrześcijanin; nie umiera naturalną śmiercią; ginie męczeńsko za to, że nie chciał wyrzec się Pana Jezusa. Świat z tego powodu nie lamentuje, wielcy politycy nie protestują, organizacje pozarządowe tego nie zauważają. Śmierć chrześcijanina - niemal zawsze z rąk muzułmanów – nie oburza mass mediów. Co innego nieszczęścia wyznawców islamu – to powinno nas poruszać.
Kiedy rebelianci opuścili miasto, tak naprawdę niewiele się zmieniło. Miasto uległo niemal doszczętnemu zniszczeniu, w mieście brakuje elektryczności oraz podstawowych środków do życia. Mimo to Syryjczycy decydują się wracać. Niosący pomoc potrzebującym chrześcijanom franciszkanin tłumaczy, że “warunki życia w Aleppo nie uległy zmianie. Jedyna poprawa to fakt, że dzięki Bogu nikt już nie bombarduje, jednak wciąż pozostaje niepewność. Trudno jest pracować, ponieważ zaledwie przez kilka godzin w ciągu dnia mamy dostawy prądu. Ogromnie brakuje rąk do pracy, ponieważ wielu młodych ludzi zginęło. Jest jedzenie, ale bardzo drogie. Nawet jeżeli obydwoje rodziców pracuje, to nie można się obejść bez pomocy Kościoła. Jest wielu potrzebujących, ale wierzymy w Bożą Opatrzność”.
Nie wszyscy chrześcijanie opuścili Aleppo, jedna trzecia pozostała, jedni byli zbyt biedni, by wyruszyć w podróż, inni uznali, że Bóg powołał ich do świadczenia o Jezusie Chrystusie właśnie w tych warunkach i na tej umęczonej wojną domową ziemi.
Ksiądz Ibrahim Alsabagh uważa, że „Kluczem do sukcesu w trudnej sytuacji jest wspólnota, która daje ludziom nadzieję i pozostaje światłem. Wspólnota jest bardzo silnym wsparciem dla rodzin, szczególnie gdy czują się osamotnione i zostawiają wszystko, aby wrócić do swojego kraju”.
Znajdująca się w Aleppo wspólnota franciszkańska, opracowała projekt pomocy w odbudowaniu domów chrześcijan. Zlecono już przebudowę około 470 domów. Powstało również biuro, w którym dziewięciu inżynierów ocenia straty rodzin, których domy uległy zniszczeniu. Okazuje się, że rodziny, które przed wojną zaciągnęły kredyt hipoteczny na budowę domu, nadal są zobowiązani spłacać bankom należne raty, mimo, że budynki już nie istnieją. Jest to przykry obowiązek i dodatkowy trud, dlatego Kościół pomaga również takim ludziom. Ks. Ibrahim wspomina, że pieniądze, dzięki którym franciszkanie są w stanie pomagać rodzinom, pochodzą, „od wielu ludzi z całego świata, którzy modlą się za nas i ślą darowizny. Nawet jeśli są skromne, to jest to znak jak bardzo Bóg działa”.
Źródło: CNA, kf
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.