Bahrajnowi grozi potężny kryzys walutowy. Powodem jest spadek cen ropy.
Platforma wiertnicza na Morzu Arabskim. Fot.: Nandu Chitnis/2.0 Generic/Wikimedia Commons Królestwo Bahrajnu, niewielki, półtoramilionowy kraj, zwróciło się o pomoc do swoich sojuszników z Zatoki Perskiej. Problemem monarchii są topniejące rezerwy walutowe, mogące zmusić władze do dewaluacji dinara bahrańskiego. Część ekonomistów z niepokojem obserwuje rozwój sytuacji. Według najczarniejszych scenariuszy, Bahrajnowi grozi kryzys walutowy, który może rozlać się na sąsiadujące państwa, wprowadzając cały region w stan finansowego chaosu.
Według informatorów rozpoczęto wstępne, nieoficjalne rozmowy dotyczące wsparcia finansowego. Bahrajn o pomoc zwrócił się do Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Kuwejtu. Prośba nie została odrzucona, jednak partnerzy ewentualne działania ratunkowe uzależniają od wypełnienia stawianych przez nich warunków. Chodzi o doprowadzenie finansów królestwa do równowagi, oraz sprawowanie odpowiedniej kontroli nad wydatkami.
Źródłem kłopotów monarchii jest spadek cen ropy, sprawiający wiele problemów we wszystkich państwach zależnych od wydobycia tego surowca. Rezerwy walutowe banku centralnego, włącznie z posiadanym złotem, spadły aż o 75% od 2014 roku. Obecnie wynoszą około 1.4 mld dolarów, według najświeższych danych z sierpnia bieżącego roku. Bez zewnętrznej pomocy bądź wzrostu przychodów ze sprzedaży ropy, władze będą miały problem z utrzymaniem oficjalnego kursu walutowego. W swoich szacunkach Międzynarodowy Fundusz Walutowy wskazuje, że cena ropy musiałaby utrzymywać się w okolicy 99 dolarów za baryłkę, aby zrównoważyć budżet Bahrajnu. Jest to praktycznie niemożliwe, biorąc pod uwagę aktualną cenę surowca, wynoszącą nieco powyżej 60 dolarów.
Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy
Najnowsza książka Krzysztofa Szczerskiego, politologa i polityka, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a obecnie szefa gabinetu prezydenta.Wychodząc z pierwotnych koncepcji wspólnoty europejskiej, nawiązując do myśli tzw. Ojców Założycieli, autor przestrzega - zgodnie z tym, co mówił w polskim Sejmie św.
Jak na razie rynki finansowe nie zwracają większej uwagi na ryzyko związane sytuacją finansową Bahrajnu. Jako dowód można przytoczyć pomyślną sprzedaż obligacji z września bieżącego roku. Dzięki niej budżet królestwa uzyskał około 3 miliardy dolarów. Wielkość transakcji świadczy o panującym wśród inwestorów przeświadczeniu, że państwo to otrzyma wsparcie ze strony krajów Zatoki Perskiej. Podobnego zdania jest Jason Tuvey, ekonomista pracujący na rzecz firmy konsultingowej Capital Economics: „Większość ludzi spodziewa się udzielenia pomocy Bahrajnowi przez ich sojuszników z zatoki. Jeżeli monarchia znajdzie się w sytuacji, w której zmuszona zostanie do dewaluacji swojej waluty, doprowadzi to najprawdopodobniej do zakwestionowania ustalonych kursów walut innych krajów tego regionu”.
To właśnie przez „inne kraje regionu” sytuacja jest groźniejsza, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. W szerszym ujęciu sytuacja Bahrajnu może uderzyć w członków tzw. Rady Współpracy Zatoki Perskiej, w skład której, oprócz wymienionych państw, wchodzą także Katar i Oman. Po raz kolejny powraca więc dylemat dotyczący polityki sztywnego kursu walutowego, jakiego używają poszczególni członkowie rady, wyceniając swoją walutę w dolarach. System ten sprawdzał się przez ponad trzy dekady, zapewniając stabilną sytuację finansową eksporterom z Zatoki Perskiej, obniżając koszty transakcji oraz ułatwiając prowadzenie polityki makroekonomicznej. Jednak w obliczu spadku cen ropy i braku dyscypliny budżetowej rozwiązanie to przestaje funkcjonować bezproblemowo. Ewentualna dewaluacja waluty jednego z członków rady, nie mówiąc już o kryzysie walutowym, może szybko uderzyć w pozostałe kraje stowarzyszone. Podobny scenariusz ziścił się w 1997 roku, kiedy kryzys walutowy zapoczątkowany w Tajlandii rozprzestrzenił się na grupę państw Azji (tzw. Azjatycki kryzys finansowy).
Królestwo Bahrajnu, chociaż niewielkie, jest istotnym strategicznie punktem w regionie, szczególnie w kontekście walki o wpływy pomiędzy sunnicką Arabią Saudyjską a szyickim Iranem. Jej przejawem była chociażby zbrojna interwencja Arabii Saudyjskiej w 2011 roku na terytorium monarchii, przeprowadzona w związku z wybuchem protestów inspirowanych „arabską wiosną”. Saudyjczycy oraz władze Bahrajnu, rządzonego przez sunnitów, oskarżali wówczas Iran o podżeganie szyickiej części populacji królestwa do demonstracji, w celu ustanowienia nowego, sprzyjającego Iranowi rządu. W przypadku poważniejszych perturbacji gospodarczych można spodziewać się powtórki protestów, oraz ponownego wybuchu antagonizmów na tle religijnym.
Źródło: Bloomberg, kś
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.