Prof. Andrzej Nowak: symbole UE oznaczają zrównanie dobrych ze złymi i pustkę duchową
Symbole Unii Europejskiej, jej hymn oraz sztandar, są z gruntu zakłamane. Nigdy nie uchodziły za to, za co chciały uchodzić. Fot.: zbiory własne Tak ukochane przez opozycję totalnie antypolską symbole Unii Europejskiej – „Oda do radości” oraz błękitny sztandar z wieńcem gwiazd – są z gruntu zakłamane i zmanipulowane. Dowodzi tego prof. Andrzej Nowak w ostatnim nr „Wpisu”. Przeciwstawia je pełnym głębokiej treści polskim symbolom. Poniżej obszerny fragment tego jakże aktualnego artykułu
Tak się składa, że obchodzimy w tym roku 220. rocznicę odśpiewania po raz pierwszy we włoskim Reggio Emilia tej pieśni, która stała się później naszym hymnem narodowym. Z kolei 90 lat temu, 26 lutego 1927 r. sejm Rzeczypospolitej Polski ustanowił Mazurek Dąbrowskiego hymnem Polski. Znamy jego słowa i ich proste przesłanie: potrzeba jest walka o niepodległość, kiedy ta została nam zabrana oraz jej czujna obrona, kiedy ją odzyskamy. Ale Polska ma inne także hymny. Sami zaczęliśmy nasze tradycyjne spotkanie od odśpiewania Roty Marii Konopnickiej, który to utwór liczy sobie już prawie sto dziesięć lat. I wiąże się również z tym samym zagadnieniem, co „Mazurek Dąbrowskiego”: potrzebą obrony niepodległości i tożsamości polskiej wobec niebezpieczeństwa utraty języka, wiary, ziemi, którym zagrażają zaborcy. Ale Polska przecież na przestrzeni swoich długich dziejów nie tylko walczy o niepodległość i nie stan zaborów jest jedynym układem odniesienia dla naszej historycznej rzeczywistości.
Tym najgłębszym, najbardziej chyba istotnym układem odniesienia dla naszej tożsamości jest chrześcijaństwo, o którym przypomina nasza pierwsza carmen patrium, to jest Bogurodzica. Akurat w tym roku mija 610 lat od pierwszego znanego zapisu tej pieśni z 1407 roku. Ale wiadomo, że ona jest starsza, przynajmniej o 100 lat. A więc już od siedmiu wieków towarzyszy nam ta pieśń, którą tylekroć śpiewało polskie rycerstwo idąc w bój. (…)
Tekst naszego pierwszego, najgłębszego hymnu narodowego, naszego symbolu odwołuje się do przekonania, że w tym krótkim odcinku wieczności, który jest nam tutaj dany do spędzenia na ziemi, potrzebne jest odwołanie do Boga, potrzebna jest modlitwa. (…) I o tym nie możemy zapomnieć również w rozważaniu o wspólnocie politycznej, w której zamieszkujemy. Ta ziemska ojczyzna nie jest ojczyzną ostateczną, obok niej, ponad nią jest ojczyzna wieczna i tylko w relacji między tymi dwiema ojczyznami tworzy się patriotyzm, jeśli można tak powiedzieć, roztropny. Ten, który potrafi zmierzyć rzeczy doczesne miarą wieczną, jest roztropnym. Taka perspektywa pozwalała trwać narodowi polskiemu, pozwalała trwać innym narodom europejskim, które tak jak Polska wybrały chrześcijaństwo. Bo podstawą tożsamości europejskiej jest ponad wszelką wątpliwość chrześcijaństwo.
Kiedy tworzono po drugiej wojnie światowej tzw. nową Europę, zastanawiano się na czym oprzeć jej symbolikę. Naturalnym, historycznym układem odniesienia od dawna, nie od 1945 roku, ale jeszcze znacznie wcześniej, było dla dążeń zjednoczeniowych w Europie oczywiście dzieło Karola Wielkiego. Jednak ta postać, która znajduje swoje odzwierciedlenie w wielu elementach symboliki europejskiej, np. w nagrodzie imienia Karola Wielkiego przyznawanej od prawie 70 lat co roku za zasługi w promowaniu pokoju i jedności na naszym kontynencie, nie dostała się na sztandary Unii Europejskiej. Dlaczego? Myślę, że jest parę powodów. Jednym z nich jest naturalnie to, że Karol Wielki rozszerzał swoje imperium przez podbój, przez zniewalanie innych narodów. Powiedziałbym, że gdyby szukać kogoś, kto wyrżnął najwięcej Niemców w historii, to byłby to prawdopodobnie Karol Wielki. On w swoich wyprawach zajmował się głównie podbijaniem Sasów. Na drugim miejscu zabijał muzułmanów. Więc nie jest to może patron szczególnie politycznie poprawny, jeśli odczytać go w całej prawdzie politycznej i historycznej. (…) Wybrano inną perspektywę.
Wyjście poza dobro i zło
Na symboliczną pieśń rodzącej się Europejskiej Wspólnoty (najpierw Węgla i Stali) wybrano ostatecznie po dłuższych naradach i refleksjach Odę do radości Fryderyka Schillera. To pieśń znana już od wielu lat, śpiewana w filharmoniach całej Europy, całego świata, pieśń wieńcząca IX symfonię Ludwika van Beethovena. Sam Schiller niespecjalnie cenił ten utwór, pod koniec życia zwłaszcza narzekał, że to wiersz, który rozmija się z rzeczywistością. Mimo to ta właśnie pieśń – której nie śpiewamy zbyt często, rzadko też wsłuchujemy się w jej słowa, częściej natomiast słyszymy tylko dźwięki jej melodii – została wybrana za symbol muzyczny i jednocześnie słowny tego, co proponuje nowa Europa (formalnie Oda do radości jest hymnem muzycznym, nie słownym, Unii Europejskiej, nieformalnie jednak również jej słowa traktowane są jako ideowe przesłanie Unii).
W Polsce rzadko interpretujemy przesłanie tego, co zostało z Ody do radości Schillera. Co zostało, bowiem w pośmiertnej już edycji Ody z roku 1808 roku, która posłużyła Ludwikowi van Beethovenowi za kanwę do pieśni chóralnej podsumowującej IX symfonię, usunięta została ostatnia zwrotka, zawarta w oryginalnym tekście z roku 1785. Co zostaje wyeksponowane w tekście, który jest śpiewany w symfonii Beethovenowskiej i co jest powtarzane w wersji hymnu Unii Europejskiej – nie dowiemy się ściśle z polskich tłumaczeń; ani z bardzo swobodnego przekładu, raczej parafrazy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, ani z przekładu Andrzeja Lama. Oba tłumaczenia nie oddają tego, co wydaje mi się szczególnie ważne w przesłaniu „Ody do radości”. Co to takiego?
Cała pieśń odwołuje się do radości, która ma jednoczyć wszystkich równych, wszystkich czyniąc braćmi, a w trzeciej zwrotce tej pieśni pojawia się bardzo charakterystyczny zwrot. Wszystkie stworzenia piją radość ze wspólnego źródła, z piersi Natury. Wszyscy dobrzy i wszyscy źli. Alle Guten, alle Bösen. Nie ma znacznie de facto, czy ktoś jest zły, czy dobry, skoro jeden i drugi tak samo czerpie ze źródła radości. Wszyscy razem jesteśmy połączeni i zrównani w tej radości. Myślę, że to właśnie wezwanie do wyjścia poza dobro i zło jest istotnym przesłaniem tego prometejskiego w swojej wymowie, charakterystycznego dla epoki romantycznej hymnu. (…) Ale nie wdając się nawet w próbę pełnej interpretacji utworu Schillera, powtórzę tylko, iż jej najistotniejszym przesłaniem, najbardziej istotnym symbolem tego, co zawiera ów hymn Unii Europejskiej wydaje się właśnie apel o wyjście poza dobro i zło. Wyjście poza to rozróżnienie, bez którego jednak nie istnieje żadna prawdziwa wspólnota polityczna. Tak twierdził nie żaden chrześcijański kaznodzieja, ale Arystoteles w swojej Polityce: każda wspólnota polityczna, każda wspólnota ludzka opiera się na rozróżnianiu dobra i zła. A tutaj, w apelu Beethovena-Schillera, źli i dobrzy mają się spotkać i zrównać we wspólnej radości.
Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy
Najnowsza książka Krzysztofa Szczerskiego, politologa i polityka, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a obecnie ministra w Kancelarii Prezydenta RP odpowiedzialnego za politykę zagraniczną.Wychodząc z pierwotnych koncepcji wspólnoty europejskiej, nawiązując do myśli tzw. Ojców Założycieli, autor przestrzega - zgodnie z tym, co mówił w polskim Sejmie św.
Taka perspektywa pozwala zapytać, gdzie znajduje się centrum ideowe i duchowe tej Europy, którą mamy rekonstytuować, reintegrować? Albo od której musimy odejść? Wydaje mi się, że to jest ważniejsze pytanie od kwestii technicznych: czy federacja, czy Europa różnych prędkości, czy jeszcze inaczej. Pytanie podstawowe, najbardziej fundamentalne brzmi tak: co jest w rdzeniu ideowym Unii Europejskiej, co jest jej zawartością duchową? I tu wrócę do początku swojego wywodu.
Pusta błękitna plama
Otóż myślę, że najlepszym odzwierciedlenie tego, na czym polega duchowość Unii Europejskiej, jest jej flaga. Przyjęta najpierw przez Radę Europy, kiedy jeszcze nie było Unii. W 1950 roku rozpisano konkurs na flagę dla europejskiej wspólnoty, zgłoszono wiele projektów. (…) Ostatecznie wybrano projekt autorstwa Arsèna Heitza, plastyka, pracownika instytucji pocztowych afiliowanych przy Radzie Europy, który zaproponował wieniec z dwunastu gwiazd na niebieskim tle. Na łożu śmierci wyznał, że inspirowała go wizja Maryi z Apokalipsy św. Jana: „Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”. Dziś jednak nikt do takiej wizji nie nawiązuje. Zwróćmy jednak uwagę, iż tych dwanaście gwiazd na fladze Unii Europejskiej nie otacza niczego, a raczej otacza nic. Gwiazdy otaczają błękitną próżnię, która nic nie znaczy, która odsyła do nicości. Nie ma tam krzyża, nie ma Maryi w środku. Jest dwanaście gwiazd i pusta błękitna plama.
*
Chcę tu odesłać Czytelnika do najnowszej książki prof. Krzysztofa Szczerskiego „Utopia europejska” i do zasadniczego zagadnieniu, które jest w niej postawione przez autora: trzeba zastanowić się nad elementarnym znaczeniem słowa utopia. Skrót w języku angielskim, którym najczęściej określa się Unię Europejską, to jest EU. Po grecku znaczy to słowo „nie”. I to znaczy utopia – miejsce, którego nie ma, miejsce nieistniejące. To jest właśnie utopia – EU. Ale oczywiście można odczytywać także to EU jako miejsce dobre, bo można i tak zinterpretować brzmienie greckie tych dwóch liter EU. A więc dobre, idealne miejsce. Idealne miejsce, które polega na tym, że prezentuje coś, czego nie ma, nicość. Myślę, że treść tej symboliki, nowoczesne powiedziałbym tłumaczenie sensu Ody do radości, daje poruszający wiersz poety angielskiego, Philipa Larkina, napisany po 1972 roku. To jest wiersz, który pozwolę sobie przytoczyć – tylko uprzedzam o jego bardzo dosadnych słowach, za co przepraszam, ale myślę, że one właśnie pozwalają na najtrafniejsze odczytanie dzisiejszego sensu Ody do radości i flagi Unii Europejskiej, ich „duchowego” przesłania. Wiersz nosi tytuł Wysokie okna, w języku angielskim brzmi znacznie mocniej, dosadniej. Tu mamy do czynienia z tłumaczeniem Stanisława Barańczaka:
Gdy widzę parę smarkaczy, po których
Poznać, że [przepraszam – AN] on ją rypie i że im nawzajem
Dobrze dzięki pigułce czy innej diafragmie –
Wiem, że to właśnie jest tym rajem,
O którym każdy starzec marzył całe życie:
Dawne więzi i gesty, niby muzealny
Kombajn, zepchnięte na pobocze drogi,
A kto młody, ten zjeżdża po długiej zjeżdżalni
W basen szczęścia, bez końca. Ciekaw jestem, czy też
Ktoś czterdzieści lat temu, patrząc na mnie z boku,
Także myślał: Ten będzie miał dopiero życie;
Żadnego tam już Boga, zimnych potów w mroku
Na myśl o piekle, fałszu klękania przed katabasem,
Którym się gardzi. Tacy jak on będą drwili
Z tych bzdur, z radosnym piskiem zjeżdżając w swój basen,
Wolni, psiakrew, jak ptaki. I w tej samej chwili
Zamiast słów, myśl rozjaśnia blask wysokich okien:
Szkło przeniknięte objawieniem słońca,
Za szkłem błękit powietrza, puste i głębokie
Nigdzie, nic nie mówiące, nie mające końca.
To właśnie jest ta utopia. (…) Myślę, że pytanie o przyszłość Unii Europejskiej szybko przyniesie nam odpowiedź na tę kwestię i przekonamy się, czy ta nicość, którą buduje Bruksela, to miejsce dobre, czy miejsce nigdzie? To doskonałe miejsce nigdzie, pustka błękitu otoczonego przez gwiazdy, które nic nie znaczą – odsłania może już swój koniec? Unia Europejska w takim kształcie, jak każda utopia, skończyć się może prędko. Europa się nie kończy. Choć i ona, jak każda rzeczywistość ziemska, jest ograniczona w czasie.
My, jak zawsze, także i w tym momencie, możemy wrócić do słów naszego najstarszego hymnu. Oraz zobaczyć Twarz w centrum między gwiazdami. Wtedy odnajdziemy dobry kierunek.
Andrzej Nowak
Cały artykuł w ostatnim numerze (77) miesięcznika „Wpis”, w którym do utopijności Unii Europejskiej nawiązują także niektórzy polscy hierarchowie oraz minister Antoni Macierewicz.
Komentarze (1)
Konkluzja zawarta w ostatnich dwóch zdaniach pana profesora to jak zwykle myślowy majstersztyk!
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.