Dzieci na granicy śmierci głodowej w Białorusi. Znaleziono 20-letnią dziewczynę, która ważyła już tylko 11,5 kg.

Dzieci na granicy śmierci głodowej w Białorusi. Znaleziono 20-letnią dziewczynę, która ważyła już tylko 11,5 kg.

Dziecko w mińskim sierocińcu podczas badania oddechu. Fot.:  Alexander Vasyukovich Imena Dziecko w mińskim sierocińcu podczas badania oddechu. Fot.: Alexander Vasyukovich Imena Prawie 100 poważnie niedożywionych dzieci znajdowało się w jednym z białoruskich sierocińców w Mińsku. Sprawa wypłynęła na jaw po tym, jak do ośrodka zaproszono dziennikarzy, którzy mieli relacjonować mecz charytatywny. Zebrane pieniądze miały zostać przeznaczone na pokrycie kosztów specjalistycznego odżywiania dla podopiecznych.

Zdjęcia wykonane przez dziennikarzy zostały opublikowane w Internecie i do żywego oburzyły społeczeństwo. Sprawą szybko zainteresowało się państwo i służby, które badają przyczyny zaistniałej sytuacji.

Podopieczni sierocińca to dzieci i młodzież w różnym wieku, które cierpią na poważne choroby niepełnosprawności umysłowej połączone z ciężkimi upośledzeniami, takimi jak porażenie mózgowe, które uniemożliwia komunikację werbalną i ogranicza zdolności ruchowe chorego. Dzieci jak na swój wzrost i wiek miały niewyobrażalnie niską wagę. Osiemnastoletni Artem ważył 18,5 kg, dwudziestotrzyletnia Ilona 15 kg, trzynastoletni Wadim tylko 13,8 kg, z kolei jeszcze jedna z przebywających dwudziestolatek ważyła zaledwie 11,5 kg! Ciałka tych dzieci to po prostu obleczone skórą kości. Trudno w to uwierzyć, ale zdjęcia zamieszczone na białoruskim portalu mówią same za siebie.

Powody, dla których dzieci były głodzone, nie są jasne. Według przedstawicieli niektórych białoruskich sierocińców przyczyną tak zaawansowanego niedożywienia, nie był brak karmienia, ale deficyt pieniędzy. Te chore dzieci potrzebują bowiem specjalnego żywienia dojelitowego i mają problem z utrzymaniem właściwej wagi, gdyż przez cały czas leżą w łóżkach, przez co zanikają im mięśnie.

Jednakże faktem jest, że inne sierocińce, które zadbały o dostarczenie specjalistycznego pokarmu dojelitowego, zauważyły poprawę w wyglądzie swoich dzieci. Możliwe więc, że sierociniec w Mińsku dopuścił się zaniedbań i nie postarał się o należytą opiekę dla sierot uważając, że tak ciężko chore dzieci nie mają żadnej przyszłości.

Uczynki Miłosierdzia

Uczynki Miłosierdzia

ks. Waldemar Chrostowski

Wybitny biblista i znakomity pisarz ks. prof. Waldemar Chrostowski pięknie i jasno przybliża "dzieła miłości, przez które przychodzimy z pomocą naszemu bliźniemu w potrzebach jego ciała i duszy" (Katechizm Kościoła Katolickiego). W dzisiejszych czasach, w których miłosierdzie traktowane jest jako przejaw słabości, a świat opanowują różne niebezpieczne ideologie, potrzeba wyraźnego przypomnienia, że uczynki miłosierdzia są niezbędnym elementem życia chrześcijanina.

 

Jak zwykle w takich sytuacjach ciężko znaleźć winnego. Lekarze skarżą się na brak pomocy ze strony urzędników państwowych, ci z kolei szukają winnych w domu dziecka. Alexy Momotov, pediatra z mińskiego sierocińca, tłumaczy, że próbowano zebrać pieniądze za pośrednictwem Facebooka. „Staraliśmy się zorganizować festiwal charytatywny, ale nikt nie przyszedł,” wyjaśnia lekarz.

Prokuratura z kolei stoi na stanowisku, że „głównym naruszeniem prawa, było pozbawienie dzieci koniecznego specjalistycznego odżywiania nie tylko w mińskim sierocińcu, ale i w innych sierocińcach [na terenie Białorusi]”. Dwóch dyrektorów zostało pozbawionych stanowiska, gdyż jak twierdzi prokuratura „dyrektorzy to osoby odpowiedzialne za zakupy do domów dziecka”.

Podobno kontrole lekarskie z udziałem specjalistów odbywały się w sierocińcach regularnie, dziwne więc, że nikt wcześniej nie zwrócił uwagi na skalę problemu.

Dyrektor jednego z sierocińców, Wiaczesław Klimowicz, tak komentuje sytuację: „Powodem dla którego dzieci są niedożywione, jest problem w ich psychice, do niej zaś nie ma dostępu, ponieważ [te dzieci] nie mają mózgu. [W ich organizmach] zachodzą zupełnie inne procesy”. Słowa dyrektora są bulwersujące i świadczą o tym, że ciężko chorzy podopieczni domów dziecka po prostu są traktowani jak nieludzie! Z powyższych słów wynika, że według Klimowicza nie da się w żaden sposób pomóc dzieciom.

Na szczęście nie wszyscy mają tak obojętne podejście do problemu. Pediatra Pavel Burykin uważa, że pomoc jest możliwa. „Uda nam się pomóc dzieciom, jeżeli naszym głównym celem będzie poprawa jakości ich życia”. Zaś Anna Gorchakova, dyrektor hospicjum dla dzieci, uważa, że ​​powodem skandalu nie jest wyłącznie brak porozumienia między sierocińcem, a urzędnikami w kwestii finansowania dojelitowego pożywienia, ale także, a może przede wszystkim, podejście do ciężko chorych dzieci. „Są karmione i pod opieką, ale traktuje się je jak rośliny".

Być może właśnie to traktowanie chorych jak bezużyteczne rośliny, z którymi nie da się porozumieć sprawia, że dzieci cierpią głód nie tylko fizyczny, ale i psychiczny głód miłości, która należy się przecież każdemu człowiekowi.

 

Źródło: the guardian, imenamag, kf

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.