Pod Wawelem jest dylemat: co likwidować – patriotyczne szkoły, czy domy publiczne? Trwa szaleńczy atak lewicy na dyrektora patriotycznej szkoły w Krakowie.
Wzgórze Wawelskie z katedrą i zamkiem. Fot.: FotoCavallo/Wiki Commons/CC 3.0 Pięknie położone u stóp Wawelu przy ul. Bernardyńskiej Gimnazjum nr 1 im. Stanisława Konarskiego w Krakowie nie znajduje się w rękach światłych i nowoczesnych obywateli, prawdziwych Europejczyków. Najgorsza jest zacofana, tkwiąca w średniowieczu dyrekcja tej szkoły, ale i grono nauczycielskie w większości (z małym odłamem) jest równie wsteczne. Można powiedzieć o tej szkole: po prostu zaściankowa buda! Czyż bowiem w naszych tak postępowych czasach można uznać za wartość jakieś lekcje patriotyzmu (czytaj: nacjonalizmu) i to permanentne, jakieś wycieczki uczniów i ich wychowawców na Kresy lub do Wilna śladami np. Marszałka Piłsudskiego albo bohaterów Trylogii… Albo jaki sens ma zapraszanie na spotkania z młodzieżą nacjonalistycznych autorów książek, takich jak np. Adam Bujak, prof. Andrzej Nowak, prof. Krzysztof Ożóg, albo nawet ściągnięty aż z Rzymu Arturo Mari? Co tacy ludzie mogą dobrego przekazać młodzieży? Mało tego, uczniowie gimnazjum ustawiają warty honorowe pod znajdującym się kilkaset metrów od szkoły Krzyżem Katyńskim i upamiętniają rocznice smoleńskie! I tak rok w rok, bez końca – wciąż ten patriotyzm, ta Ojczyzna, ta polskość… Niedobrze się niektórym robiło i robi od tej prawicowości na Bernardyńskiej. Trwa to już stanowczo za długo. Zasłużony, centralny ośrodek zwalczania polskich patriotów z ulicy Czerskiej w Warszawie postanowił zatem położyć kres tym utrwalającym miłość do Ojczyzny harcom. Tak więc do ataku ruszył codzienny organ internacjonalistycznego postępu posługując się sprawdzoną bronią: demagogią i pomówieniem. Oto niedawno ukazał się na znanych przecież ze szczerości, mądrości i prawdy łamach gazety wiadomo jakiej artykuł pod znamiennym tytułem „Kilka segregatorów skarg na dyrektora Graniczkę”. Jak zatytułowano, tak napisano.
W duchu red. Michnika i gen. Jaruzelskiego
Mariusz Graniczka to zacofany dyrektor wspomnianego na wstępie gimnazjum, za chwilę liceum, patriotyczny wstecznik, fanatyk polskości. Dwaj redaktorzy-demaskatorzy „segregatorów skarg” wykazali się niemałą inwencją w obrębie twórczości demagogicznej, a oparli się na sprawdzonych w w/w gazecie wzorach oraz autorytetach. Zaczęli oskarżenie od słów pani wiceprezydent Krakowa Katarzyny Król, zastępczyni tyleż zręcznego, co całe życie lewicującego prezydenta miasta Jacka Majchrowskiego. Żeby była jasność, trzeba od razu stwierdzić, że wiarygodność pani Król nie może być podważana, bowiem we władzach miasta reprezentuje ona PO. Kwestionowanie jej uczciwości byłoby mniej więcej tym samym, co kwestionowanie np. prawdomówności pani prezydent Warszawy albo pani premier Kopacz. „Na pana dyrektora Mariusza Graniczkę skargi przechowujemy w kilku segregatorach” – wyznaje na wstępie pani Katarzyna Król, a wypowiadając się w liczbie mnogiej wyraźnie daje do zrozumienia, że za jej opiniami stoi co najmniej cały Urząd Miasta. „I pokazuje opasłe tomy dokumentów” – dodają od siebie zręcznie biegnący wyznaczonym tropem żurnaliści. Szkoda, że nie bardzo jednak wiemy, co te opasłe segregatory konkretnie zawierają, bo niestety nie podano liczby skarg, a cytowane są w sumie tylko dwie, w tym jedna anonimowa. Anonimowe dokumenty są ulubione przez redakcję, bo można napisać o nich np. tak: „Padają tam dużo ostrzejsze słowa, ale nie chcemy ich przytaczać, bo autorzy nie podali swoich personaliów”. Po co przytaczać, skoro czytelnik sam się domyśli, a wyobraźnia podpowie mu może nawet jeszcze gorsze epitety niż zastosowane w anonimie. To, że anonimowi donosiciele są wiarygodnym źródłem, jest dla autorów i czytelników artykułu oczywiste; nie może być inaczej skoro wypowiedź denuncjatorów potwierdza z góry założoną przez redaktorów tezę. Logiczne.
Zarzutów, i to bardzo poważnych, jest więcej. Nie ma potrzeby wymieniać wszystkich, przecież wystarczy opisać jeden konflikt dyrektora z jakimś niezadowolonym nauczycielem, by pani wiceprezydent Król mogła stanowczo stwierdzić, że „Graniczka prowadzi nieracjonalną politykę kadrową”. Wiadomo, że życie bez konfliktów niestety nie istnieje, dotyczy to wszystkich, może nawet szczególnie pani wiceprezydent Król, kto wie… Tak niektórzy twierdzą na mieście. Na szczęście ona ma za sobą obóz dzierżący mass media, a Graniczka – tylko obóz patriotyczny. Szczegółowy opis tego jednego zatargu między dyrektorem a niepracującym już w gimnazjum pedagogiem – potwierdzony zapewne co najmniej jednym segregatorem pani wiceprezydent – to spora część artykułu, co dowodzi, że faktycznie polityka kadrowa dyrektora była do luftu. A jakby ktoś mimo to miał tolerancyjny, wyrozumiały stosunek do postawy dyrektora, niech popatrzy sobie nie na jednostkowy przykład, lecz na całą kadrę pedagogiczna Gimnazjum im. Konarskiego: prawie wszyscy nauczyciele to patrioci, osobnicy zdecydowanie propolscy, obkuci w narodowej historii – tacy mają być wychowawcami nowoczesnych Polaków, współczesnych Europejczyków? Nie tylko pedagodzy błądzą, bo nawet księgowa gimnazjum popełniła drobne uchybienia w stosunku do ustawy o rachunkowości (niestety redaktorzy nie podają jakie). Ona może sobie mniemać, że to drobne uchybienia przy wypełnianiu licznych formularzy, inaczej jednak mniema zapewne urzędnik miejski, który zapełnił tą sprawą kolejny segregator.
Redaktorzy mówią o uwagach wobec pracy Mariusza Graniczki czynionych ze strony związków zawodowych nauczycieli. Używają liczby mnogiej, ale szkoda, że cytowany jest głos tylko jednego związku, ZNP. Tylko jeden, za to bardzo ciekawy: „Chociaż [Graniczka] jest historykiem z wykształcenia, nie wie, że ZNP powstał już w 1905 r – stwierdza wytrawna działaczka ZNP z Krakowa-Śródmieścia. – Zapominając o tym, co rusz podkreśla jego PRL-owskie korzenie. A przecież w obronie praw nauczycieli mamy ogromne sukcesy i jak pan dyrektor o tym nie wie, niech sobie poczyta – dodaje”. Słusznie! Najlepiej niech sobie poczyta roczniki Trybuny Ludu (a będzie co czytać, bo wychodziła przez 42 lata…), to się przekona, jakie ZNP ma zasługi w wychowaniu naszej młodzieży w duchu postępu, w obalaniu klasowych przesądów i zwalczaniu klerykalnej ciemnoty.
Niestety nasi dzielni redaktorzy, tak samo, jak i waleczna pani wiceprezydent troszeczkę się zakałapućkali w rozdziale „Arogancki, nie do usunięcia”. Bo nie bardzo zrozumiałem, mimo najlepszych chęci, o co chodzi, gdy robi się zarzut panu Graniczce z tego, że odwołał się od wyniku konkursu na stanowisko dyrektorskie. Oceniono go na „dobrze”, a on uznał, że to za mało (choć oczywiście wystarczająco, aby stanowisko otrzymać). Ewidentnie nasz negatywny bohater był niesiony ambicją, ale jednak ambicję chyba w ogóle popieramy, nieprawdaż? Zresztą zespół oceniający, złożony tym razem nie tylko z urzędników lewicowego prezydenta, lecz także z przedstawicieli kuratorium, rodziców i „Solidarności” zmienił poprzedni werdykt i ocenił pracę dyrektora na wyróżniającą. Przeciwny tej ocenie był tylko przedstawiciel prezydenta miasta. Skądinąd nie wiem, po co redaktorzy takie rzeczy w ogóle przytaczają w gazecie, skoro jeszcze dodatkowo wyszło na wierzch, iż ze związków zawodowych jednak tylko ZNP broni idei europejskich i jest przeciw Graniczce, a „Solidarność” ma go za dyrektora wyróżniającego się.
Hołd Katyński
Piękne pamiątkowe wydanie: najwyższy poziom artystyczny, aż 160 stron! Ponad 170 poruszających fotografii m.in: Lech i Maria Kaczyńscy podczas pełnienia obowiązków, a także ich mniej formalne fotografie rodzinne, dramat katastrofy, modlitewne skupienie podczas uroczystości żałobnych: Katyń, Wawel, archikatedra św. Jana Chrzciciela, plac Piłsudskiego. Ostatnia droga pary prezydenckiej: Okęcie, Pałac Prezydencki, archikatedra św. Jana, Bazylika Mariacka.
Kolejny rozdzialik wielkiego artykułu przywołuje podpisanego, o dziwo, imieniem i nazwiskiem (choć czytelnicy gazety wcale tego nie wymagają!) byłego ucznia Gimnazjum im. Stanisława Konarskiego. Prawdziwości takiej wypowiedzi nie da się kwestionować. A były uczeń, niejaki Wojciech Plewiński, stwierdza bez ogródek: „Wychowanie [było] pod konkretną religię i postawę patriotyczną. Pamiętam lekcje języka polskiego, gdzie obrażano m.in. Adama Michnika czy Wojciecha Jaruzelskiego”. I proszę mi powiedzieć, czy można tolerować takie podejście kierownictwa szkoły do naszych bohaterów narodowych, do tej pięknej pary redaktorsko-generalskiej złączonej duchem wiecznego kosmopolityzmu? Kimże on jest, ten Graniczka, że pozwala sobie na ataki na tak niepodważalne autorytety moralne, tak skutecznie łączące PRL z III RP? Tego darować nie można! Na dodatek pan Wojtek wyraźnie stwierdził, że w gimnazjum chciano mu wpoić postawę patriotyczną! Świadek słusznie nie oszczędza dyrektora, wali prosto w oczy: „Po katastrofie smoleńskiej na trzecim piętrze naszego gimnazjum utworzono ‘kącik smoleński’. Postawiono tam zdjęcia pary prezydenckiej, ustawiono znicze i kwiaty. Takie miejsce pamięci. We wszystkich szybach szkoły powieszono zdjęcia pary prezydenckiej”. Nic dodać, nic ująć.
W miarę zanurzania się w opowieści o segregatorach nie widać kresu przestępstw Graniczki; „Po katastrofie smoleńskiej organizował złożone z uczniów oraz ich rodziców całodobowe warty pod krzyżem katyńskim w Krakowie – czytamy w artykule. – Chciał, by trwały bez przerwy okrągły rok, i bezskutecznie planował w to wciągnąć inne krakowskie szkoły. W nagrodę za dobre wyniki w nauce rozdawał dzieciom albumy ‘Hołd katyński’ z esejami o Lechu Kaczyńskim”. Tu nie od rzeczy będzie przypomnieć, że ów „Hołd katyński” wydało wydawnictwo Biały Kruk, naszpikowane nacjonalistycznymi autorami, którzy i w tymże „Hołdzie” się produkują: np. prof. Ryszard Legutko, prof. Andrzej Nowak, śp. kard. prof. Stanisław Nagy… Skrytykowała to wówczas ostro Gazeta Wyborcza, ale niestety odzew był taki, że wydawnictwo musiało tak nagłośniony „Hołd katyński” dodrukować, co wyraźnie dowodzi, że praca nad polskim społeczeństwem nie może ustawać i takich Graniczków trzeba tępić zawsze i wszędzie. Bo proszę popatrzeć co się znów dzieje: oto teraz ten pan Graniczka nawołuje do budowy pomnika „Orląt – Obrońców Lwowa – 1918 roku”! Mało tego, zachęca uczniów, by to oni złożyli się na pomnik swoich bohaterskich rówieśników, by byli jego fundatorami. To budzi uzasadniony i zdecydowany sprzeciw, bo co innego oddać swe młode życie za Lwów i Ojczyznę, a co innego oddać swoje uczniowskie oszczędności na pomnik. Dochodzi do pomylenia pojęć. Oszczędności są sprawą świętą i powinny zostać na bankowych kontach, a nie żeby pod byle pretekstem wykorzystywać nieletnich i zabierać im grosz odłożony na kolejna grę komputerową lub najnowszy model smartfona. Jeśli już nawet uczniowie będą oddawać kasę na patriotyczne pomniki, a nie na konsumpcję zagranicznych produktów, to ładnie będzie wyglądać nasza przyszłość gospodarcza…
Ktoś w tym miejscu mógłby może powiedzieć, że to piękny przykład budowania społeczeństwa obywatelskiego, otwartego, ale co to za otwarcie – na upamiętnianie bohaterskich zrywów wolnościowych utrwalających przestarzałe idee państwa narodowego? Otwartym trzeba być, owszem, ale na wyraźnie wyznaczone przez sprawdzoną elitę idee, np. na wzruszającą koncepcję miłości homoseksualnej zwieńczonej małżeństwem albo na zwalczanie nacjonalizmów odżywających teraz w kulcie dla Żołnierzy Wyklętych, zwłaszcza wśród młodych.
Redaktorzy rozumieją ten problem i stwierdzają, iż „absolwenci szkoły opowiadają, że uczniowie za udział w uroczystościach są specjalnie nagradzani m.in. podwyższoną oceną z zachowania”. Nie ukrywajmy, że chodzi o uroczystości patriotyczne, jak np. owa warta smoleńska. A więc to do tego doszliśmy prawie 30 lat po odzyskaniu wolności, że za udział w uroczystościach patriotycznych podnosi się ocenę z wychowania?! To o to walczyli Adam Michnik razem z generałem Jaruzelskim? Podnosić oceny z zachowania trzeba, owszem, ale za udział np. w paradzie LGBT albo za zaprenumerowanie Gazety Wyborczej, to ma jakiś sens.
Skarg i zarzutów rzeczywiście jest wiele. Graniczka i jego grono nauczycielskie zapraszają na przykład do siebie jakichś cudzoziemców (ale przecież nie imigrantów), by co im o Polsce opowiadać? Że niedemokratyczna, że antyunijna, że stoi na skraju przepaści, że wymaga natychmiastowej interwencji z zagranicy? Ależ nie, oni cudzoziemskiej młodzieży opowiadają jaka ta Polska piękna, jak bogata w historię, jaką potęgą była kiedyś i jakie znaczenia ma dziś, jakich miała władców, jak była i jest chrześcijańska. Ostatni przykład takiej nieprzemyślanej działalności pochodzi z końca marca tego roku, kiedy na Bernardyńską w ramach wymiany zjechała młodzież szkolna ze Szwecji. Oprowadzano ich po królewskich komnatach, skarbcach i zbrojowniach wawelskich oraz po katedrze, obwożono także po Wieliczce, zabrano nawet na Kopiec Marszałka Józefa Piłsudskiego (ze zwiedzaniem po drodze zoo), nie pominięto rzecz jasna Kazimierza z Synagogą Remuh i starym cmentarzem żydowskim, Fabryki Schindlera i Muzeum Auschwitz-Birkenau. Czyż jednak nie można było poprzestać na synagodze, cmentarzu i muzeum? To by wystarczyło aż nadto i na dodatek nie irytowałoby nowoczesnych, prawdziwych Europejczyków z ul. Czerskiej w Warszawie. Bo to już jest naprawdę przesada; to po co red. Michnik jeździ po świecie i urąga Polakom? Po to, żeby tu teraz jacyś cudzoziemcy przyjeżdżali i na własne oczy stwierdzali, że redaktor łże?!
Imigranci u bram. Kryzys uchodźczy i męczeństwo chrześcijan XXI w.
Co trzy minuty gdzieś na świecie ginie jeden chrześcijanin; nie umiera naturalną śmiercią; ginie męczeńsko za to, że nie chciał wyrzec się Pana Jezusa. Świat z tego powodu nie lamentuje, wielcy politycy nie protestują, organizacje pozarządowe tego nie zauważają. Śmierć chrześcijanina – niemal zawsze z rąk muzułmanów – nie oburza mass mediów. Co innego nieszczęścia wyznawców islamu – to powinno nas poruszać.
Nie dzieje się dobrze pod Wawelem, skoro, jak piszą redaktorzy od segregatorów, „O prawicowych poglądach Mariusza Graniczki i ich wpływie na prowadzoną przez niego szkołę wielokrotnie informowały media.” I to jakie media – sama Gazeta Wyborcza! No i co? I nic, Graniczka i spółka okazują się odporni. A wyobraźmy sobie, co to będzie, jak tak wszyscy ludzie przestaną się słuchać mediów, zwłaszcza tych świadomych współczesnych realiów, nowoczesnych i postępowych – do czego wówczas dojdzie? Może nawet runąć misterna konstrukcja okrągłostołowa! Już wyraźnie widać, że nie jest dobrze, skoro premier Beata Szydło ma odwagę wołać i to z sejmowej mównicy „Europo, dokąd zmierzasz?! Powstań i obudź się ze snu, albo będziesz płakać nad swoimi dziećmi codziennie”. To właśnie ludzie typu Graniczki wynieśli Beatę Szydło do władzy. Właśnie tacy.
Brawo, dyrektorze!
Powyżej posłużyłem się narracją i retoryką stosowaną z coraz większym zacięciem przez pyskaczy z tzw. totalnej opozycji. Trochę dla ironii, ale przede wszystkim dla odsłonięcia i uwidocznienia mechanizmów sterujących umysłami i emocjami czytelników. Retoryka ta nazywana była dotychczas w gwarze ludowej odwracaniem kota ogonem.
Po Krakowie krąży wieść, że pojawili się już jacyś osobnicy, którzy czają się na solidny, potężny budynek z drugiej połowy XIX w., w którym od 1878 r. działała najpierw Szkoła Miejska, a dziś gimnazjum, za chwilę zaś powinno funkcjonować tam liceum. Ten obiekt wart jest naprawdę grube miliony, ma genialne położenie i bez trudu można sobie wyobrazić, że miasto łatwo go sprzeda, zwłaszcza po zaniżonej cenie. To tylko dywagacja, żadne oskarżenie, jednak refleksja uzasadniona jest tym, że w Krakowie również rozpoczęły się dochodzenia podobne do warszawskich w sprawie handlu nieruchomościami, a po drugie gołym okiem widać, jak w mieście, w najbardziej zabytkowych jego rejonach, nawet pod samym Wawelem, panoszą się deweloperzy. Dlatego absolutnie nie uwierzę, iż do nowopowstałego liceum przy ul. Bernardyńskiej jest za mało kandydatów, bo i taka informacja krąży po mieście. Władze miasta i kuratorium powinny promować oraz wspierać takie ośrodki i takie ich kierownictwa, odłożyć na bok osobiste animozje i umacniać silne polskością placówki, a nie targać nerwy porządnych ludzi i gromadzić donosy. Jeśli redaktorzy (albo i deweloperzy) liczyli na to, że krakowska pani kurator Barbara Nowak po ich artykule „dobierze” się do dyr. Mariusza Graniczki, to sądzę, że na pewno się przeliczyli; czasy władzy tej gazety się skończył.
Redaktorów omawianego artykułu, mającego za cel usunięcie poza nawias oświaty patriotycznego dyrektora, a najlepiej całej jego szkoły, najbardziej oburzyła jednak całkiem pozamerytoryczna sprawa. Otóż dyrektor Graniczka rozmawiał z nimi tylko przez telefon i to zaledwie kilka sekund. Skomentuję to następująco: tak trzymać, Panie dyrektorze! Tacy jak oni rozmawiają bowiem po to, by potem tym celniej opluć. Trzeba się szanować, a do tego należy unikanie rozmów z pewnymi osobnikami oraz instytucjami. Dał Pan dobry przykład dla wielu naszych polityków.
Poprosiłem o stanowisko w sprawie dyrektora Graniczki oraz kierowanego przez niego gimnazjum pana Adama Bujaka, jako krakowianina od urodzenia i człowieka, który zna dobrze szkołę i jej kierownictwo, bo nieraz miał tam spotkania z uczniami (niżej podpisany zresztą również). Oto co powiedział kawaler Orderu Orła Białego: „Trudno o lepszą pochwałę dla polskiego patrioty, niż atak ze strony Gazety Wyborczej. Martwić się trzeba, gdy oni piszą o nas dobrze, bo to na pewno by oznaczało, że jest z nami źle. Tak postępuje człowiek honoru: nie rozmawia z tymi, którzy plują na jego środowisko, którzy są wrogami polskości i wiary. Brawo, panie Mariuszu! W pełni popieram kontynuację patriotycznego nurtu w tej szkole i uważam, że zasługuje na miano liceum także z racji bardzo wysokiego poziomu nauczania. Mało jest w Polsce, stanowczo za mało takich ośrodków patriotyczno-wychowawczych, jak położone u stóp Wawelu przy ul. Bernardyńskiej Gimnazjum nr 1 im. Stanisława Konarskiego”. Na uwagę, że pani wiceprezydent Król ma podobno opasłe tomy dokumentów przeciwko dyrektorowi szkoły mistrz zauważył: „Jako krakowianin stwierdzam, że na działalność władz mojego miasta można by zebrać całe wagony skarg, więc niech może najpierw urzędnicy zajmą się np. usuwaniem przynajmniej z samego centrum domów publicznych, w które obfituje nawet szlak królewski od Wawelu po Bramę Floriańską. To będzie bardzo edukacyjne działanie”. Faktycznie, usuwając te przykłady demoralizacji i wylęgarnie chorób wenerycznych dadzą dowód, że mają kwalifikacje zawodowe i moralne do oceny wyróżniających się pedagogów, bo sam fakt zasiadania na wysokim stołku takich kwalifikacji jeszcze nie potwierdza.
Leszek Sosnowski
Z wykształcenia polonista, germanista, scenograf, dziennikarz, artysta fotografik (laureat 57 nagród), wybitny animator kultury filmowej, wielce zasłużony wydawca i publicysta, grafik książkowy. Prezes wydawnictwa Biały Kruk.
Komentarze (1)
Powtórka z Olendrów Najpoważniej stawiam taką tezę i ma ona swe uzasadnienie Wystarczy pomyśleć Też ślepy i to już wieloletni atak, jednostronność - bez oglądania się a dokumenty i proste argumenty i powtarzanie narracji lewicy i biznesu nawet przez autorytety. Który z nich widział dokument - a techniki wykurzania właścicieli i lokatorów nieruchomości są opanowane do perfekcji Proste argumenty? -Do Domu im J. Piłsudskiego ZLP się nie włamywał a wszyscy Legioniści - póki żyli byli przy tym Związku i Domu Ten został wybudowany ze składek społecznych kierowanych nie na współczesny Hyde Park (gdzie i miłośnicy czynu zbrojnego Marszałka Koniewa by znaleźli miejsce) a na konkretny cel - upamiętnienia Legionów i Marszałka Mało? Mając władzę przez lata - wszystko można zagmatwać tak że wszyscy mają tego dość. I o to chodzi Dziś mamy akcję namawiania do czynów siłowych a sprawy nie są skończone Lewica już czuje że ma coraz krótsze ręce
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.