Anonimowy współpracownik ostro atakuje prezydenta Trumpa, czyli New York Times ćwiczy się w pomówieniach.

Anonimowy współpracownik ostro atakuje prezydenta Trumpa, czyli New York Times ćwiczy się w pomówieniach.

Prezydent Donald Trump podczas wystąpienia. Prezydent Donald Trump podczas wystąpienia.

Tę metodę dobrze znamy w Polsce, ale wydawało się, że gdzie, jak gdzie, ale w Ameryce, nie będzie ona stosowana. Otóż nie! Wyznaczająca kierunki całemu światowemu medialnemu lewactwu gazeta codzienna „New York Times” opublikowała właśnie na czołowym miejscu obszerny artykuł ostro atakujący prezydenta Trumpa, podpisany przez – anonima! Ewidentnie metody spotwarzania porządnych ludzi redaktorzy NYT musieli ćwiczyć w Warszawie, na ul. Czerskiej, gdzie wydawana jest gazeta powszechnie znana z tego, że ustawicznie powołuje się na anonimowe źródła, na wysoko postawione, acz pozbawione imienia i nazwiska osobistości dostarczające wyjątkowo obraźliwych, paszkwilanckich wiadomości na temat ludzi z prawej strony sceny nie tylko politycznej.

Artykuł w NYT, przez redakcję nazwany nawet esejem, cechuje się niebywale małą ilością konkretów i faktów a przy tym sugeruje, że autor należy do najbliższego otoczenia prezydenta USA. Przepełniony jest epitetami, pomówieniami, negatywnymi sugestiami. Autor stara się straszyć swoim (?) prezydentem cały świat. Wokół Trumpa aż roi się ponoć od jego przeciwników, ba! milczących wrogów, o czym autor dobrze to wie, „jest bowiem jednym z nich”. Po prostu w Białym Domu lada moment wybuchnie powstanie przeciwko tyranowi! Żadne nazwisko jednak nie pada, żadna funkcja nie jest wspomniana, żaden fakt napiętnowany. „Powstańcy” jako żywo przypominają naszych „kodziarzy”: „Wielu ludzi nominowanych przez Trumpa milczy z wiadomych względów, ale czyni zarazem co może, by bronić demokratycznych instytucji i równocześnie łagodzić fatalne impulsy Trumpa, póki on jeszcze jest na urzędzie.”

Wysocy urzędnicy w Waszyngtonie prowadzą de facto jakąś krecią robotę przeciwko swemu szefowi: „Wielu wysokich rangą oficjeli w tym rządzie pilnie pracuje nad tym, by prostować jego (Trumpa) najgorsze odchylenia”. Skryci bojownicy o demokrację nie tracą jednak nadziei: „Wierzymy w to, iż naszym obowiązkiem wobec kraju jest utrzymywanie naszej republiki w zdrowiu”. W tej sytuacji czują się zatem zwolnieni z obowiązków wobec szefa, choćby był nim sam prezydent. Tym bardziej, że Trump jest „impulsywny, małostkowy, konfliktowy i nieefektywny”. Członkowie gabinetu prezydenta nieustannie rozmyślają ponoć nad tym, jak by tu pozbawić Trumpa jego urzędu. Są już blisko tego, ale na razie „nikt nie chce wywoływać kryzysu konstytucyjnego”. Czy jednak uda się tego kryzysu uniknąć? To wątpliwe, skoro wielu ministrów nie chce podążać drogą wyznaczoną przez prezydenta.

Jak widać lewactwo nawet w USA nie ma zbyt bogatego arsenału do walki z demokratycznie wybranymi politykami; nad Potomakiem stosowane są te same metody, co nad Wisłą. Lada moment po amerykańskich miastach będą krążyć bojówki dowodzone prze rudowłose lub czarnoskóre niewiasty wykrzykujące non stop „Konstytucja, konstytucja, konstytucja…”. Amerykańscy „kodziarze” oczywiście nie poddadzą się; „Doskonale wiemy, co się dzieje. I będziemy próbować czynić wszystko, co jest właściwe, nawet jeśli Donald Trump tego nie czyni”. Oto mowa konkretu!

Nie wiem jednak, czy należy żartować z całej sprawy, bowiem „esej” NYT okazuje się być elementem całej globalnej akcji propagandowej przygotowanej przez światowe lewactwo. Oto za kilka dni ma się bowiem ukazać 448-stronicowa książka totalnie uderzająca w osobę i urząd Donalda Trumpa pt. „Fear: Trump in the White House” (Strach: Trump w Białym Domu). Artykuł w NYT poprzedza to wydarzenie, gdyż znajdują się w nim cytaty z tej książki. Ewidentnie oprócz walki z prezydentem USA mamy do czynienia z tzw. event-marketingiem, czyli marketingiem opartym na wydarzeniu, którym w tym przypadku jest cytowany już po całym świecie „esej” autorstwa anonimowego „powstańca” z Białego Domu. Autor książki jest natomiast znany m.in. z lewackiej nagrody Pulitzera. To Bob Woodward, który podobnie jak autor „eseju” (o ile nie jest to ta sama osoba), posługuje się głównie anonimowymi wypowiedziami członków rządu albo tych, których Trump z tego rządu usunął – jak widać zastosowana została bardzo obiektywna metoda badania tematu...

Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy

Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy

Krzysztof Szczerski

Najnowsza książka Krzysztofa Szczerskiego, politologa i polityka, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a obecnie szefa gabinetu prezydenta.Wychodząc z pierwotnych koncepcji wspólnoty europejskiej, nawiązując do myśli tzw. Ojców Założycieli, autor przestrzega - zgodnie z tym, co mówił w polskim Sejmie św.

 

Publikacja jest już znana w Białym Domu i co znamienne, nie wzbudziła żadnego aplauzu wśród „wysoko postawionych oficjeli”, wprost przeciwnie; jako „totalną fikcję”, „nudę” i „nieprawdę” określili ją już minister obrony Jim Mattis, szef gabinetu John Kelly czy rzeczniczka Sarah Sanders.

Sam prezydent napisał na Twitterze o „eseju” w NYT, że „anonimowy, oznacza – wrogi”, a później wielkim literami dodał „ZDRADA?”. Z uwagi na narodowe bezpieczeństwo prezydent zażądał natychmiastowego ujawnienia służbom rządowym nazwiska autora paszkwilanckiego eseju. Zobaczymy, czy NYT się ugnie, ale tak czy owak może się spodziewać ostrej walki z prawnikami Białego Domu…

Odnosząc się do książki Trump pisał dzień wcześniej (na Twitterze…) jakże słusznie: „ Czyż nie jest czymś haniebnym, że ktoś może napisać artykuł lub książkę dowolnie zmyślając historię i przedstawiając obraz konkretnej osoby w sposób wprost sprzeniewierzający się faktom – i może to czynić nie ponosząc z tego tytułu żadnej kary i kosztów?”. Prezydent zapowiedział, że będzie dążył do wprowadzenia ustawy zabraniającej takich praktyk, nie mają bowiem one nic wspólnego z wolnością słowa – wprost przeciwnie, godzą w tę wolność.

Omawiany tu „esej” i książka Boba Woodwarda wywołały lawinę radosnych artykułów i komentarzy w różnego rodzaju mediach niemieckich; Niemcy nie cierpią Ameryki i zapewne za kilkanaście dni ukaże się niemiecka wersja paszkwilanckiej publikacji Woodwarda (nie pierwsza i nie ostatnia tego typu). Trump prezentuje Amerykę najsilniejszą, zdecydowaną, taką jaka kiedyś w wielkim stopniu dołożyła się do klęski III Rzeszy, a na dodatek Amerykę domagającą się dziś od Berlina solidarnego, uczciwego finansowania NATO. Tym bardziej więc przywódcę takiej Ameryki się zwalcza. Imperialne antagonizmy nie tak prędko wymierają…

„Die Welt” pisze w czwartkowym wydaniu, że „Trumpowi będzie coraz ciężej utrzymać swój rząd w jedności i posłuszeństwie”. Można by z tego wnosić, że wydawcy tej opiniotwórczej gazety biorą anonimowy esej z NYT na poważnie. Czy oznacza to, że faktycznie wierzą w szykujące się „powstanie” w Białym Domu? Oczywiście, że nie, ale chodzi o to, by tak urabiać opinię publiczną w Europie, że gdy dojdzie w USA do wielkiego rozwoju „kodziarstwa” (jak nad Wisłą), do tyleż histerycznych, co oszukańczych manifestacji (jak nad Wisłą), do kolejnego oczerniania patriotycznego oraz prawicowego rządu i prezydenta (jak nad Wisłą), to dla Europejczyków ma być jasne, że trzeba opowiedzieć się przeciwko Trumpowi.

Leszek Sosnowski

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.