Leszek Sosnowski: Cofnięcie kary dla TVN absolutnym precedensem i kumoterstwem. Przewodniczący KRRiT przeciwny reformie Rady.

Leszek Sosnowski: Cofnięcie kary dla TVN absolutnym precedensem i kumoterstwem. Przewodniczący KRRiT przeciwny reformie Rady.

Blokowanie mównicy sejmowej przez Platformę Obywatelską i Nowoczesną, 16 grudnia 2017. Fot.: Wiki Commons/CC BY-SA 2.0 Blokowanie mównicy sejmowej przez Platformę Obywatelską i Nowoczesną, 16 grudnia 2017. Fot.: Wiki Commons/CC BY-SA 2.0

W aktualnym numerze miesięcznika „Wpis” ukazał się obszerny artykuł Leszka Sosnowskiego o sytuacji w KRRiT oraz kulisach cofnięcia kary dla TVN-u i roli, jakiej w tym wszystkim odegrał przewodniczący KRRiT. „Wpis” już kolejny raz podejmuje ten temat po tym, jak wcześniej ukazała się rozmowa z członkiem KRRiT, prof. Januszem Kaweckim, który ujawnił sposoby działania Krajowej Rady. Poniżej fragment artykułu Leszka Sosnowskiego:

  

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji od wielu lat jest siedliskiem demagogii i przeciwnikiem obozu patriotycznego. Wydawało się jednak, że po okresie panowania działacza Unii Wolności i zausznika PO Jana Dworaka dobra zmiana przyniesie normalizację działania tej ważnej instytucji państwowej. Wydawało się… Szczytem demagogii, ale i faryzejstwa, okazały się działania wokół cofnięcia kary dla TVN SA za relacjonowanie wydarzeń w grudniu 2016 r. w sposób podburzający do tzw. puczu.

Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że chodzi tu o działania przewodniczącego KRRiT, nie zaś wszystkich członków Rady. Jak bowiem relacjonuje prof. Janusz Kawecki, czterej pozostali członkowie byli tyleż zdumieni, co niechętni decyzji Witolda Kołodziejskiego całkowicie anulującej karę dla TVN SA. Procedury wszakże są tak skonstruowane, że aby kogoś z nadawców ukarać, trzeba przedstawić masę ekspertyz, opinii, dyskusji oraz mieć za taką decyzją co najmniej cztery głosy członków Rady, w tym przewodniczącego. Tymczasem, żeby karę odwołać – wystarczy praktycznie apodyktyczna decyzja samego przewodniczącego. Rzecz jasna, takie stanowisko trzeba było ubrać jakoś w pozory nawet nie legalności, bo cofnięcie w ogóle nie odwołuje się do stosownego prawa, ale w pozory sprawiedliwości społecznej. I to dopiero był cyrk.

          Zamieniono bowiem pojęcie interesu społecznego na interes zawodowy. Uznano, że interesy społeczne reprezentują organizacje… zawodowe zrzeszające dziennikarzy i ich pracodawców. Tymczasem 5 stycznia br. w siedzibie KRRiT właśnie tacy przemawiali – jakoby także w imieniu telewidzów. Równie dobrze można by ocenę np. samochodów pozostawić tylko ich producentowi, ewentualnie jeszcze handlarzowi aut, uznając ich głosy za oceny użytkowników pojazdów. Producenci programów i artykułów, czyli reprezentanci nadawców, wykazali się klasyczną solidarnością zawodową, tak dobrze znaną np. ze środowiska lekarzy czy prawników. Tych kilka osób w ogóle nie zająknęło się na temat podstaw prawnych decyzji o ukaraniu KRRiT; prawo jest widocznie im obojętne, o ile nie sprzyja ich solidarności zawodowej.

            Na wiele sposobów odmieniano przywilej wolności słowa, tak jakby słowo nie miało przeróżnych wymiarów, w tym i bardzo złowrogich. Niektórzy z dyskutantów na co dzień usiłują walczyć np. z mową (czyli słowem) nienawiści, a równocześnie sprzeciwiają się ukaraniu kogoś, kto nadużywając przywileju wolności tak relacjonował wydarzenia sprzed Sejmu i z jego gmachu w grudniu 2016 r., że eksperci, nie tylko członkowie KRRiT, nie mieli wątpliwości, że idzie o podburzanie do obalenia legalnej władzy, wybranej naprawdę demokratycznie. A co najważniejsze – nie mieli tej wątpliwości telewidzowie, których na spotkaniu w KRRiT nikt nie reprezentował.

         Relacja TVN24 to było zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego i to w wielkim wymiarze, bowiem tendencyjny przekaz skierowany był do paru milionów osób. To było igranie nawet nie z ogniem, ale z wielkim pożarem. Nikt mi nie powie, że TVN24 nie działał w interesie tych, którzy postanowili obalić legalnie funkcjonującą najwyższą władzę: najpierw parlament, a potem resztę. Oczywiście, to było przedstawianie przez TVN własnej opinii nadawcy, jak najbardziej. Ale nie tylko to. To było przedstawianie i obrona stanowiska tzw. totalnej opozycji, przedstawianie zupełnie stronnicze. To było zupełnie świadome wpływanie na opinię publiczną w duchu rewolty, w duchu rozwiązywania problemów politycznych na ulicy. A jak rozwiązuje się problemy na ulicy, każdy wie. Ulice bardzo łatwo mogą spłynąć krwią.

          Artykuł 213 Konstytucji mówi o tym, że KRRiT ma „stać na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji”. Proszę zwrócić uwagę, że ustawodawca nie separuje prawa do wolności słowa od interesu publicznego; Rada ma strzec również i równocześnie tego ostatniego. A jakiż to interes publiczny wyrażała relacja TVN24? Czy w interesie publicznym leży delegalizacja legalnej władzy, destabilizacja, podsycanie nastrojów ulicznej walki? To nie jest tak, i tak być nie może, że w imię wolności, także wolności słowa – wszystko wolno. Bo wtedy będziemy mieli do czynienia z anarchią.

Układ dyskutantów na spotkaniu 5 stycznia w KRRiT był taki, że z góry wiadomo było, jaki będzie wynik debaty, bowiem zaproszeni goście wcześniej już dali wyraz swoim stanowiskom na łamach mediów. Innych ludzi na spotkanie nie zaproszono, nawet osób, które pisały ekspertyzę, a ci chyba powinni mieć najwięcej do powiedzenia. Ewidentnie mamy do czynienia z przypadkiem kolesiostwa. A zapowiedzi pana Kołodziejskiego tworzenia jakiegoś „Okrągłego Stołu Medialnego przy KRRiT z udziałem środowisk dziennikarskich, naukowych, ale przede wszystkim z aktywnym uczestnictwem nadawców” budzi jak najgorsze skojarzenia z rokiem 1989, z Magdalenką itd. Jak zresztą widać z zapowiedzi – z planowanej debaty wykluczeni są najbardziej zainteresowani, a więc telewidzowie.

Wygaszanie Polski 1989-2015

Wygaszanie Polski 1989-2015

Adam Bujak, Andrzej Nowak, Bogdan Chazan, Antoni Macierewicz, Leszek Sosnowski

Od 1989 r., od Okrągłego Stołu, gdzie doszło do zawarcia kontraktu między komunistycznym establishmentem a częścią przedstawicieli "Solidarności", którzy zdradzili idee Sierpnia'80 i ogłosili się samozwańczo elitą narodu, rozpoczęły się powolny demontaż i wyprzedaż polskiego państwa za plecami społeczeństwa.

 

       Kiedy się czyta relację ze spotkanie w siedzibie KRRiT 5 stycznia br., to widać wyraźnie, że tzw. reprezentanci strony społecznej (czytaj: branżowej) wikłają się w swych wypowiedziach. Niektóre głosy były wprost dziecinnie śmieszne, jak np.: „Śmiem twierdzić, że telewizja TVN (w grudniu 2016) postępowała nieświadomie”. To głos pani dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy, która na dodatek stwierdziła bezradnie: „Nie mam narzędzi, aby dzisiaj jednoznacznie to rozstrzygnąć”. Jeśli centrum monitoringu nie ma takich narzędzi, to jego istnienie jest pozbawione sensu.

Jakże słusznie i logicznie wywodził Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich: „Wzywamy ludzi na barykady, a do tego wszystkiego blokujemy mównicę sejmową, czyli zakłócamy demokrację w Polsce. Demokratyczne życie w Polsce zostało zakłócone. Została podważona pierwsza zasada Konstytucji RP, że władzą w Polsce jest naród. Ten naród, który dokonał wyboru. Dlatego z tą nadzwyczajną sytuacją zmierzyła się KRRiT i oceniła postawę wobec tej nadzwyczajnej sytuacji, wobec próby zakłócenia najważniejszego procesu demokratycznego – wolności wyborów”. Jakże jednak niesprawiedliwie i zupełnie nielogicznie wnioskował pan Skowroński: za uchyleniem kary dla TVN SA.

Trzeba jednak podkreślić, że z tego zgodnego chóru wyłamała się Elżbieta Ruman, członek Zarządu Warszawskiego Oddziału SDP i skontrowała głos Krzysztofa Skowrońskiego. Poinformowała bowiem, że „Stowarzyszeniu nie jest potrzebna żadna dokumentacja, bo sposób relacjonowania i to, co się wydarzyło, jest cały czas dostępne. Można to odtwarzać nieskończoną ilość razy w internecie i przyjrzeć się każdemu calowi tego wydarzenia. (…) w momencie kiedy eskalacja napięcia była tak ogromna jak w grudniu 2016 r., pokazywanie w tym momencie nawoływania do organizowania Majdanu pod Sejmem albo pokazywanie blokowania mównicy sejmowej jako narzędzia demokracji jest całkowicie nie do przyjęcia i mogące podlegać karze. Właściwie nie tylko chodzi o organizacje broniące wolności słowa czy mówiące o etyce dziennikarskiej, ale też o tysiące ludzi, którzy w tym momencie widząc człowieka kopanego, nie wiedzą o tym, że sam się położył. Ci ludzie później wychodzili na ulicę, demonstrowali pod sądami nie wiedząc, dlaczego właściwie demonstrują. Więc Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich właśnie stając na straży prawdy, mówi, że demokracja nie jest to obrona kłamstwa”.

Otóż to. Słowo niestety może być również kłamliwe, fałszujące i dlatego w gruncie rzeczy chodzi o obronę prawdy i uczciwości, a nie słowa jako takiego.

          Do debaty o cofnięciu kary zaproszono nawet… Amerykańską Izbę Handlową. Jeśli ktoś zastanawiałby się, dlaczegóż to polską stronę społeczną reprezentuje amerykańska organizacja biznesowa, spieszę wyjaśnić, że jej członkiem jest również TVN SA, a w zarządzie Izby zasiada przedstawiciel tego nadawcy Marek Szydłowski. Logiczne więc, że bezstronnie zabrał głos w tej debacie, i to ustami… Marka Sowy. Ten zaś stwierdził, a raczej postraszył, że decyzja KRRiT: „Budzi także niepokój w instytucjach europejskich, w amerykańskim Departamencie Stanu, oraz wśród międzynarodowych i rodzimych inwestorów”. Już widzę, jak nad tym marnym półtora miliona zł pochyla się sekretarz stanu USA, by wybawić TVN SA od plajty… Inna sprawa, że pan Marek Sowa i inni wszystko zrobią, by budzić niepokój w międzynarodowych instytucjach. Dlaczego jednak przewodniczący KRRiT ma ulegać głosom targowiczan i potwierdzać ich działania? Czy to może nowa odsłona dobrej zmiany?

      Moim zdaniem Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji w ogóle wydała zbyt łagodny wyrok w sprawie TVN SA; powinna zostać cofnięta koncesja temu nadawcy. Są faktycznie do tego podstawy.

Repolonizacja Polski

Repolonizacja Polski

Adam Bujak, Andrzej Nowak, ks. Dariusz Oko, Jerzy Kruszelnicki, Krzysztof Masłoń

Czy można repolonizować Polskę? Cały kraj? Otóż można i trzeba, gdyż niemal cały majątek narodowy został wysprzedany (za grosze!), bo rządzący jeszcze niedawno politycy systematycznie i całkowicie podporządkowywali nasze życie gospodarcze, kulturalne czy medialne wymogom zagranicznych hegemonów.

 

      Po pierwsze, Ustawa o radiofonii i telewizji przewiduje taką możliwość, więc nie jest to tylko wyobrażenie publicysty. Artykuł 38 punkt 2/1 stwierdza wyraźnie: „Koncesja może być cofnięta, jeżeli rozpowszechnianie programu powoduje zagrożenie interesów kultury narodowej, bezpieczeństwa i obronności państwa lub narusza normy dobrego obyczaju”. (…) KRRiT badała sprawę prawie rok, wypowiedziało się wielu ekspertów i wina w kwestii zagrożenia bezpieczeństwa państwa, jak i naruszenia norm dobrego obyczaju okazała się bezsporna. Można się o tym przekonać, czytając bardzo obszerne i precyzyjne uzasadnienie decyzji o ukaraniu TVN SA; nie ma potrzeby go tu cytować, znajduje się bowiem na stronie KRRiT. Zresztą komu nie szwankuje pamięć, ten łatwo sobie przypomni pełne jadu, siejące nienawiść słowa do legalnie i demokratycznie wybranej władzy w relacjach TVN24, lżenie posłów PiS-u itd.

(…) Nadawca miał i ma obowiązek łagodzić nastroje, a nie podsycać je i to aż do takiego stanu napięcia. Gdyby nie ten przekaz telewizyjny, to akcja grupy posłów opozycji byłaby groteskową manifestacją opozycji i tyle. To relacja telewizyjna usiłowała zrobić tzw. zamach stanu z tego wydarzenia, choć rzecz jasna stacja była tylko narzędziem. (…) Należało prostować oszczerstwa, a nie jeszcze je „podkręcać”. Art. 38 mówi o powodowaniu danym programem telewizyjnym zagrożenia bezpieczeństwa państwa; nie chodzi zatem o to, aby czekać na skutki zagrożenia, i dopiero za nie karać, lecz by przeciwdziałać niebezpieczeństwu. Na dodatek relacje połączone były z notorycznym urąganiem normom dobrego obyczaju. Za to wszystko należało się cofnięcie koncesji, przynajmniej czasowe, a nie kara pieniężna i to aż sto (!) razy mniejsza od tej, jaką można byłoby zgodnie z prawem wymierzyć.   

       (…) Nikt ze stających w obronie TVN24 nawet nie próbował dyskutować o zgodności kary z duchem i literą ustawy. Bo nie mieliby najmniejszych argumentów, aby podważyć wyrok.

George Soros. Najniebezpieczniejszy człowiek świata

George Soros. Najniebezpieczniejszy człowiek świata

Andreas von Rétyi

Kim jest naprawdę? Wygląda na to, że globalnym cinkciarzem, który dorobił się na gigantycznych spekulacjach walutami. Sam siebie kreuje na wielkiego filantropa, w rzeczywistości jest megazagrożeniem dla świata.

 

        Wolność słowa w żadnym wypadku nie może oznaczać zgody na rozmijanie się z prawdą, o tym zresztą mówi też Ustawa o radiofonii i telewizji. W środowiskach lewackich dominuje obecnie koncepcja tzw. postprawdy. Otóż głosi się, że prawdy w ogóle nie ma. Istnieje tylko narracja o prawdzie. Fakty się nie liczą, liczy się opowieść o nich. Konsekwencją takiej postawy jest m.in. ignorowanie prawa. Prawo jest potrzebne, o ile wspomaga korzystną dla mnie narrację, jeśli nie, to się nim nie przejmuję – takie rozumowanie dostrzegamy każdego dnia w działaniach opozycji, która de facto stała się skrajnie lewicowa. Akceptacja postprawdy prowadzi do usankcjonowania kłamstwa jako środka do osiągania celu. Tym sposobem zmierza się do jakiegoś obłąkańczego świata regulowanego tylko przez wielki pieniądz, wielkie interesy, którym wspólnota musi się podporządkować.

Są też inne akty prawne, które potwierdzają opinię na temat stosowania prawa do wolności słowa. Na niektóre z nich powołuje się także uzasadnienie KRRiT wymierzające karę. To opinie ze źródeł, które skądinąd są obecnej władzy w Polsce bardzo nieprzychylne. Np. Rada Europy stwierdza: „Informacje powinny być oparte na prawdzie, popartej stosowną weryfikacją i udokumentowaniem zebranych materiałów, bezstronnością przekazu zarówno w prezentacji, opisie jak i narracji. Plotka nie może być przekazywana jako informacja. Tytuły informacji, jak i ich streszczenia muszą odzwierciedlać tak dokładnie jak tylko jest to możliwe istotę prezentowanych faktów i danych. (…) Dziennikarz nie powinien zatem zmieniać prawdziwej, bezstronnej informacji czy uczciwej opinii w celu tworzenia lub kształtowania opinii publicznej”.

Chyba jasne stanowisko. (…)

W przypadku zatem cofnięcia kary doszło do kolejnego złamania prawa; jeszcze dodatkowo przez KRRiT – bo argumentacja kary jest bezdyskusyjna. Oczywiście oskarżony ma prawo się odwoływać, ale powinien to czynić zgodnie z procedurami w sądzie. Tam TVN ewidentnie się nie wybierał, bo tam trzeba byłoby rozpatrywać ich działania tylko zgodnie z duchem i literą prawa, a nie jako dowolne narracje na temat prawdy. Mogłoby dojść nawet do podwyższenia niebywale łagodnej kary.

Członek Rady prof. Janusz Kawecki złożył oficjalny protest wobec decyzji przewodniczącego o cofnięciu kary powołując się właśnie na niedostatki prawne. Następnie profesor konkluduje:

         „Na podstawie przeglądu decyzji przewodniczących Krajowej Rady dotyczących finansowego karania nadawców i wydanych w całym okresie 25 lat działalności KRRiT można wskazać zaledwie kilka późniejszych zmian tych decyzji. Wszystkie te zmiany były efektem tzw. ugody z nadawcami i dotyczyły zmniejszenia wysokości kary finansowej. Ugody były podejmowane zarówno w okresie poprzedzającym wystąpienie nadawcy do sądu (w ramach odwołania), jak i w czasie trwania procesów. Nie było dotychczas sytuacji, w której wydający decyzję o ukaraniu na podstawie art. 53 ust. 1 potem – w ramach ugody – uchylał taką decyzję”.

Cofnięcie kary nosi znamiona kumoterstwa. Konsekwencją tego powinno być cofnięcie przewodniczącego na pozycję zwykłego członka i wybór nowego szefa. Nie pierwszy raz jego zachowania budzą zdziwienie. Tak czy owak konieczna jest reforma Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, bo obecnie nie działa ona w interesach większości, ale w interesach różnych potentatów typu TVN, z pominięciem interesów społecznych i narodowych. Chodzi też o to, by Rada działała sprawnie, bo czekanie kilka miesięcy na rozpatrywanie byle skargi każe zapytać, za co ci ludzie biorą tam pieniądze? Za stanie na hamulcu? Prof. Janusz Kawecki, członek Rady, przygotował taki projekt reorganizacji, ale na razie przewodniczący i w tej sprawie go blokuje, nawet nie chce o projekcie dyskutować…

 

Leszek Sosnowski

Cały artykuł ukazał się w aktualnym numerze miesięcznika „Wpis” (1/2018). 

Autor z wykształcenia polonista, germanista, scenograf, dziennikarz, artysta fotografik (laureat 57 nagród), wybitny animator kultury filmowej, zasłużony wydawca i publicysta, grafik książkowy. Prezes wydawnictwa Biały Kruk.      

Komentarze (1)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Pracuś

    Podpisuję się rękami i nogami. Telewizja Trwam niczego nie mogła wywalczyć przez lata, a obiektywnie relacjonuje różne wydarzenia. A TVN kłamie 24 godz. na dobę, w grudniu judził całą Polskę, a tu nagle dobra zmiana się boi? Co to jest?? Znowu zdrajcy?

  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.