Leszek Sosnowski: "Aby zachować pluralizm to media publiczne powinny być prawicowe."
Dla zachowania równowagi na całym polskim rynku medialnym konieczne są silne, konserwatywne media publiczne.
Na naszych oczach trwa wielka manipulacja związana z mediami w Polsce. Nawet ludzie naprawdę inteligentni dają się wciągnąć w tę grę pozorów opartą na fałszywej logice, na demagogii. Pod pozorem walki o pluralizm próbuje się utrzymać medialny totalitaryzm.
Prywatne mainstreamowe ośrodki troszczą się ostatnio niezwykle o zachowanie równowagi politycznej i światopoglądowej, ale gdzie? Nie w swoich telewizjach, nie w swoich radiach i gazetach, nie, na ten temat tam cisza. Wielki niepokój ogarnął ich wszystkich, te tvny, polsaty, wyborcze, eremefy, niusłiki etc., w związku ze zmianami w mediach publicznych. Dlaczego tak cierpią prywatni bonzowie medialni nad stanem mediów, które nie są ich, które należą do społeczeństwa? Rozlega się straszny lament nad utratą – no, czego właśnie?
Ano, nad utratą wiernego towarzysza, a jak potrzeba to i sługi, jakim stawały się dla nich media publiczne, w walce o ateistyczne państwo i społeczeństwo oraz w walce o nienaruszalność zagranicznych, głównie niemieckich, zysków czerpanych z półdarmowej polskiej siły roboczej. Widać wyraźny lęk o utratę sojusznika w boju o coraz skuteczniejsze pozbawianie narodowej tożsamości Polaków. Media publiczne w ciągu ostatnich kilku lat stały się bowiem bardzo ważnym składnikiem antypolskiego frontu, kamuflującego z jednej strony nasze dokonania historyczne, z drugiej zaś gloryfikującego siłę i sprawność głównie niemieckiej gospodarki, kultury, nauki a nawet sportu. Tak, sportu, bo zapytam, z jakiej to okazji telewizja publiczna serwuje nam nagle, ogromnie to nagłaśniając, rozgrywki futbolowe o Puchar Niemiec? Dlaczego nie Hiszpanii, Anglii, Włoch, Francji albo wszystkich po trochu? Toż TVP nie transmituje nawet Pucharu Polski! Cóż to zatem jest innego, jak nie element germanizacji, w tym przypadku poprzez sport? Polska telewizja publiczna wymaga jeszcze bardzo dogłębnych zmian. Idee Kulturkampfu są w niej ciągle żywe. Wspomniany na początku lament mediów, głównie niemieckich, lanie łez m.in. nad TVP, to wyraz lęku, że oto tracą sojusznika w krzewieniu tych idei. Że telewizja ta nie puści więcej np. „Naszych matek, naszych ojców”, że nie splunie tym sposobem (i żadnym innym) Polakom w twarz.
Osobiście jednak uważam, że tylko uczynienie mediów publicznych zdecydowanie konserwatywnymi i zdecydowanie patriotycznymi może nieco poprawić CAŁOŚCIOWY wizerunek mediów w Polsce. Podkreślam: wszystkich mediów razem wziętych, bo nie można inaczej rozpatrywać całego rynku. Rozważanie pluralizmu tylko w jednej stacji telewizyjnej nie ma żadnego sensu. Nie ma na razie przymusu oglądania tego czy innego programu, tej czy innej stacji, tak samo, jak i żadna z nich nie nadaje za darmo. Komu zatem nie będzie pasować patriotyczna telewizja publiczna, może przestawić się np. na TVN. Można wybierać.
Pytanie oczywiście – w czym naprawdę się wybiera? Wybór jest de facto czysto teoretyczny, bowiem cały mainstream jest mniej lub bardziej, ale raczej bardziej, lewacki i antypolski. W mainstreamie, niby tak wieloczłonowym, nie ma praktycznie rzecz biorąc żadnego wyboru, żadnej alternatywy światopoglądowej, ekonomicznej, kulturalnej. Tylko forma się zmienia i to też nie za bardzo. Jak kochają gender – to wszyscy. Jak trzeba krzyczeć, że PiS wprowadza faszyzm w Polsce – to wszyscy. Jak trzeba bronić banksterów – to wszyscy. Jak trzeba wydrwić bohaterstwo powstańców warszawskich – to wszyscy. Jak trzeba bronić Bolka – to wszyscy. Itd., itd. Niechże zatem te wszystkie Springer i Bauery w końcu zatroszczą się o swój pluralizm, w swoim środowisku, w swoich redakcjach.
Całościowy rynek medialny jest totalnie lewicowy. Skoro pluralizm nakazuje wysłuchania odmiennych poglądów, to zadanie ich prezentacji musi więc spaść właśnie na media publiczne i to znacznie rozbudowane, zwłaszcza w regionach. To nie może być zmiana częściowa, pozorowana, od czasu do czasu, albo w porach marnej oglądalności. Dla zachowania równowagi na całym polskim rynku medialnym konieczne są silne, konserwatywne media publiczne, właśnie jako wyraz pluralizmu. Dziwię się skądinąd, że polski rząd, tak skory do grzecznego tłumaczenia się różnym nicponiom w Parlamencie Europejskim albo w Komisji Weneckiej, nie użył dotychczas jeszcze ani razu tego argumentu: popatrzcie na cały rynek medialny w Polsce. Rynek jest otwarty, ogólnodostępny. Zobaczcie jaki rzeczywisty wybór mają Polacy, a jaki np. Niemcy, Francuzi czy Włosi. Tam też chwilowo przeważa lewactwo, to prawda, ale nie ma nawet porównania z olbrzymimi dysproporcjami występującymi w Polsce. (…)
____________________________________________________________________________________________________
Wzrastający niemiecki imperializm, toksyczną dla Polski współpracę Brukseli z Berlinem, szkodliwość poprawności politycznej oraz opłakany stan mediów w Polsce opisano w książce "Dialogi o naprawie Rzeczypospolitej", której autorami są prof. Krzystof Szczerski i Leszek Sosnowski. Książkę "Dialogi o naprawie Rzeczypospolitej" dokładniej można poznać tutaj.
_____________________________________________________________________________________________________
Jeżeli już ktoś tak bardzo wierzy w pluralizm, to proszę jednak nie ulegać demagogicznej taktyce wtłaczania tego pluralizmu tylko do mediów publicznych. Albo robimy pluralizm wewnątrz wszystkich mediów, a skoro to niemożliwe, to między nimi. Tak zresztą obecnie funkcjonują media w świecie demokratycznym. Ludzie rządzący kulturą w Polsce powinni ogarniać wszystko co funkcjonuje na rynku medialnym, nie tylko publiczne środki przekazu. A funkcjonuje to tak, że np. prasa regionalna w 90 procentach jest w rękach niemieckich, największe radio (RMF) w 100 procentach, inne radia podobnie, tygodniki mające w sumie kilkunastomilionowy nakład – tak samo. Jakże przy tym wygląda te kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy gazet naprawdę polskich? One istnieją niczym listek figowy, niczym alibi, a nie rzeczywista siła i przeciwwaga. Tak dalej być nie może, jeśli Polska ma być Polską.
Póki nie powstaną silne prywatne media, pod każdym względem propolskie, budujące narodową tożsamość i suwerenność, póty media publiczne mają obowiązek spełniać rolę przeciwwagi. Obowiązek. Tylko tak uda się zbliżyć do równowagi światopoglądowej i ekonomicznej na rynku mediów. Nie wolno w dalszym ciągu skazywać społeczeństwa na jednostronny przekaz medialny, na de facto masową indoktrynację lewacko-cudzoziemską. A tak wciąż jest, mimo cięć i ulepszeń np. w Wiadomościach.
Rząd ma również obowiązek wzmocnić media prywatne – nie tylko kościelne – wzmocnić również ekonomicznie. Oczywiście w zamian za kreatywność oraz rozwój, za doskonalenie się – to winien być warunek. Może to być pomoc kontrolowana, np. poprzez system dogodnych pożyczek, ale wzmacniać trzeba. Na razie jednak nawet nikt nie piśnie na ten temat. Tymczasem lewackie media tak właśnie obrosły w piórka, albo w sadło – z pomocą publicznego grosza oraz kapitału zagranicznego, który tylko udawał, że inwestuje. Tak inwestował, że prasa regionalna w rękach jednego niemieckiego właściciela została po prostu zdewastowana, nie wierzę, że nie celowo.
Taka pomoc będzie inwestycją w Polskę, w jej niezależność i w prawdziwy pluralizm mediów. Gdy propolskie media okrzepną, zdobędą poważną cześć rynku reklamowego, wtedy same dadzą sobie radę. To bardzo istotny element boju o suwerenny kraj. Takie mamy czasy, że bez mediów nie wygra się nie tylko wyborów, ale nawet nie obroni się tezy, że to Polacy byli ofiarami II wojny, a nie jej sprawcami i członkami SS.
(…) Póki co, potrzeba natychmiast prostej ustawy regulującej proporcje kapitałowe w strukturach własnościowych w mediach; istnieje bardzo pilna potrzeba stworzenia polskiej przewagi przynajmniej w prasie codziennej. Po stworzeniu limitu kapitałowego dla cudzoziemskich koncernów (poniżej 50 proc.), trzeba będzie prawdopodobnie wprowadzić w odzyskanych mediach akcjonariat pracowniczy, o którym jest mowa w tzw. planie Morawieckiego. A jeżeli znów Niemcy będą protestować, że się ich krzywdzi, to ich poprosimy o pokazanie, kto jest właścicielem podstawowych mediów w ich kraju; sytuacja analogiczna do polskiej jest tam po prostu nie do pomyślenia. (…)
Może należy potworzyć spółdzielnie pracownicze, w każdym razie trzeba dać w końcu szansę swoim. Trzeba zdecydowanie odniemczyć media, bo stały się one w Polsce piątą kolumną, której rola w erze wojen hybrydowych nabrała szczególnej wagi. Są na to sposoby, których trzeba użyć póki czas. To wywoła burzę – i dobrze. Burza czasem jest konieczna, bo oczyszcza atmosferę, po niej wychodzi pięknie słońce, wszystko lśni i pachnie świeżością.
Leszek Sosnowski
Artykuł ukazał się w całości w lutowym numerze „Wpisu”. Autor jest wieloletnim specjalistą od międzynarodowych mediów i prezesem Białego Kruka.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.