Janusz Szewczak: 95% udzielanych przez banki kredytów, to wirtualne pożyczki bez realnego pokrycia!

Janusz Szewczak: 95% udzielanych przez banki kredytów, to wirtualne pożyczki bez realnego pokrycia!

Banki pożyczają to, czego nie posiadają, a na dodatek każą sobie za to słono płacić licząc odsetki od tej przysługi.    Fot.: Archiwum Białego Kruka Banki pożyczają to, czego nie posiadają, a na dodatek każą sobie za to słono płacić licząc odsetki od tej przysługi.       Fot.: Archiwum Białego Kruka Zwykli ludzie z reguły sądzą, że to właśnie banki mają prawdziwe góry pieniędzy, brylanty i sztaby złota, dzieła sztuki i papiery wartościowe zamknięte w sejfach i skrytkach bankowych, że to właśnie tam, w bankach spoczywają nasze oszczędności na czarną godzinę i prawdziwe pieniądze w formie depozytów i lokat i, że to właśnie tymi środkami pieniężnymi banki obracają udzielając kredytów i pożyczek, czy też inwestując je. Nic bardziej mylnego. Banki praktycznie żadnych własnych pieniędzy nie posiadają poza tzw. zupełnie minimalną kwotą, z reguły kilkuprocentową, minimalną oczywiście w stosunku do tego, jakim kwotami obracają. Niektórzy specjaliści twierdzą, że jest to zaledwie 2-3 proc. w ramach tzw. obowiązkowej rezerwy cząstkowej, inni, że to trochę więcej, 5-8 proc. Tyle realnie i fizycznie pieniędzy mogą posiadać w swych zasobach współczesne banki. Wniosek z tego taki, że na ok. 95 proc. udzielanych kredytów banki żadnego realnego, konkretnego pokrycia i realnych pieniędzy nie posiadają, a jedynie tworzą je wirtualnie i spokojnie puszczają w obieg. W taki właśnie „czarodziejski” sposób zarówno w bankach centralnych, jak i w bankach komercyjnych kreuje się prawdziwe oceany pieniędzy używanych na akcje kredytowe w celu uzyskiwania gigantycznych zysków. To właśnie ta kryzysogenna natura rezerwy cząstkowej w połączeniu z niepohamowaną chciwością banków są jednym z podstawowych czynników coraz liczniejszych problemów finansowych na całym świecie.

W ostatnich dziesięcioleciach w pożyczaniu bezgotówkowych pieniędzy niezwykle pomocny i skuteczny okazał się być system internetowo-komputerowy, który wręcz idealnie pasuje do tworzenia pieniądza i kredytu z niczego. Wirtualno-informatyczny świat otworzył dla bankierów i banków nieograniczone wręcz możliwości ekspansji i podboju. Bankierzy bowiem doskonale wiedzą, że w czasach pokoju ludzie z reguły lokują swoje pieniądze i oszczędności w ich firmach i z reguły czynią to na dłuższy czas, licząc na korzystne oprocentowanie, zyski, a zawłaszcza bezpieczeństwo swych gromadzonych na przyszłość środków. Wiadomo, że przechowywanie pieniędzy w domu zawsze wiąże się z dużym ryzykiem. Ale banki wiedzą też, że z reguły ich klienci nie wycofają naraz wszystkich swych pieniędzy i to gremialnie. Chyba, że wybucha panika czy wojna, następuje wielki kryzys lub finansowy krach lub gdy bank ogłasza bankructwo. Tylko tzw. run na banki jest naprawdę groźny dla bankierów, bankowych kont i bankowych sztuczek. Dopiero wtedy obnażona zostaje ta smutna prawda, że banki nie posiadają dość pieniędzy, by wypłacić tyle, ile od nas pożyczyły, czyli tyle, ile złożono na ich kontach. A ponieważ system gotówkowy, jak i fizycznego, realnego dostępu do własnych pieniędzy praktycznie na świecie zamiera i to głównie z inspiracji wielkich banków, klienci banków stają się tym, czym kury w kurniku zarządzane i chronione przez stado lisów.

Systemy komputerowych przelewów, zapisów elektronicznych na rachunkach i ekranach komputerów dodatkowo jeszcze umożliwiają tworzenie wirtualnych pieniędzy, kredytów i możliwość manipulowania kwotami oraz zyskami. Dziś zjawiska te urosły do gigantycznych rozmiarów, nad którymi praktycznie nikt już nie panuje, nawet rządy czy tzw. nadzory rynku finansowego i bankowego, czy też banki centralne. Jak twierdzi Maurice Obstfeld, główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego „Nikt nie przewidział, że systemy bankowe mogą urosnąć tak bardzo, że zagrozi to wypłacalności na poziomie narodowym, albo że znaczna liczba krajów może ponosić negatywne konsekwencje w wyniku jednoczesnych i wzajemnie się wzmacniających kryzysów zadłużenia”. Pieniądz papierowy, nie mówiąc już o złocie, który widzimy realnie, który możemy fizycznie dotknąć to zaledwie niewielki ułamek, mały procent zasobów dzisiejszego świata finansów i bankowości, a wkrótce prawdopodobnie za sprawą wielkich banków i wielkich manipulatorów będzie to całkowita melodia przeszłości. Przyszłość ma należeć do wirtualnych cudów i kreacji czegoś z niczego.

„Cudowne” mnożenie i kreowanie bezgotówkowego pieniądza kredytowego stało się dziś praktycznie nieograniczone, a wymogi kapitałowej adekwatności dla banków tworzone przez banki centralne, urzędy kontroli państwowej i nadzorców, to coraz bardziej fikcja, coś jakby alibi. Jak mawia młodzież – „zwykła ściema”, która służy wyłącznie zachowaniu pozorów.

To nie banki centralne tworzą dziś główną masę podaży pieniądza dla realnej gospodarki, ale właśnie prywatne banki komercyjne z amerykańskim FED (System Rezerwy Federalnej) na czele, który jest przecież również bankiem prywatnym, choć z zadaniami i uprawnieniami banku centralnego. Ponad 90 proc. będącego w obrocie pieniądza, to pieniądz wykreowany przez banki prywatne, które przechwytują gigantyczne zyski uzyskiwane w wyniku funkcjonowania zasady seigniorage, czyli z dochodów z tytułu emisji pieniądza, do czego jak wiadomo mają prawo tylko banki centralne. Zyski te są tym większe, że w przypadku emisji pieniądza elektronicznego, czyli wirtualnego, koszty jego emisji są praktycznie zerowe, nie potrzeba do tego wielkich, dobrze strzeżonych drukarń i tysięcy ton specjalnego papieru.

Dzisiaj często opierając się na tym, co my sami, klienci banków, realnie do nich przynieśliśmy, one pożyczają w ramach własnej akcji kredytowej 30-krotność kwoty depozytowej, 80-krotność, a zdarza się, że i 200-krotność tych środków. Czyli pożyczają nasze pieniądze innym, ale już jako własne pieniądze, które potem znów wracają do banku nie tylko w formie realnych odsetek, często na poziomie ewidentnej lichwy, ale i nowych, cudzych depozytów i lokat. Tak podwaja się, a często potraja nowa góra pieniędzy po to, by banki znów mogły puścić je w ruch w formie nowych kredytów.

Banksterzy. Kulisy globalnej zmowy

Banksterzy. Kulisy globalnej zmowy

Janusz Szewczak

Niezłomny wojownik o polski Skarb Narodowy, o dynamiczny rozwój gospodarczy Polski oraz uczciwe zasady funkcjonowania banków, poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej z ramienia PiS, a zarazem wybitny publicysta ekonomiczny - Janusz Szewczak - napisał książkę, która wstrząśnie wieloma Czytelnikami. Nie zdajemy sobie bowiem sprawy, jak niewielu ludzi trzyma świat w garści, jak niewyobrażalnych spekulacji dopuszczają się międzynarodowe korporacje.

 

To prawdziwa bankowa karuzela, finansowe perpetuum mobile, wieczne źródło osiągania nowych gigantycznych zysków naszym kosztem i za pomocą naszych pieniędzy. Banki pożyczają to, czego nie posiadają, a na dodatek każą sobie za to słono płacić licząc odsetki od tej przysługi. W ten sposób tworzą swe gigantyczne zasoby finansowe, zapisując sobie to wszystko na plus, choć tak naprawdę powinien być to ewidentny minus. Pasywa stają się aktywami i odwrotnie. Księgowość bankowa jest zupełnie inna niż w każdej normalnej firmie. Jeśli w końcu kredyty zostają przez klientów spłacone wraz z odsetkami, to do banku trafia oczywiście znacznie więcej pieniędzy niż faktycznie z niego pozyskaliśmy. Bank pożyczył nam ze swojej góry wirtualnych sum pewien ciąg liczbowy, ale w ramach spłaty rat i odsetek trafił do niego całkiem realny i namacalny pieniądz ciężko przez nas wypracowany. Nic więc dziwnego, że optymalnym stanem i rozwiązaniem dla banków jest permanentny stan zadłużenia państw i narodów oraz zwykłych gospodarstw domowych bez względu na ich przyszłość. Im więcej pożyczą, tym ta przyszłość staje się bardziej wątpliwa, ale dla banków bardziej zyskowna.

Politycy i bankierzy w imieniu wielkich banków, parając się finansową „magią”, w ten sposób nie tylko drenują nasze kieszenie, ale skutecznie kontrolują przyszłość całych narodów i państw. A to z kolei powoduje coraz liczniejsze i potężniejsze bankructwa, wyprzedaż resztek posiadanego, wartościowego majątku, podboje i rewolty, emigracje i rosnący wyzysk pracowników na całym świecie często przybierający formy niewolnictwa. Prawdziwym problemem dla banków nie jest bankrutujący klient, firma czy nawet państwo, bowiem bankowe zobowiązania z tego tytułu błyskawicznie zamieniają się w nowy zapis liczbowy pod nazwą kredyty wątpliwe, zagrożone czy nieściągalne, które mimo wszystko można jeszcze korzystnie sprzedać różnego rodzaju tzw. sępim funduszom, czy firmom windykacyjnym. Banki wolą sprzedać windykacyjnej firmie nasze zaległe wierzytelności nawet tylko za 30 proc., ale nie zgodzą się nigdy, by pójść nam na rękę i zredukować nasz długo choćby o 10 proc. Tak się dzieje nawet wtedy, gdy klientów banku dotyka jakieś nieszczęście, wypadek itp. Litość jest pojęciem całkowicie obcym w świecie bankowym.

Ci klienci, którzy chcieliby wcześniej spłacić własne zobowiązania wobec banków, są najczęściej z tego tytułu surowo karani lub wręcz wyprzedzająco pozbawieni takiego prawa. To jest właśnie ten najgorszy z możliwych klientów banków, ten który chciałby za wcześnie spłacać dług.

Banki i bankowcy z reguły więc nigdy i nic nie tracą. Nawet jeśli grozi im bankructwo, w takiej sytuacji zawsze może bowiem wkroczyć bank centralny państwa z pomocą, pożyczką lub nawet dodrukiem pieniędzy. Może się też zdarzyć tak z bankami i ich problemami, jak to miało miejsce np. na Cyprze. Tam ratunek dla bankowych ryzykantów i manipulatorów przyszedł poprzez zwykłą kradzież i grabież pieniędzy z kont i depozytów zwykłych klientów banków, co ochoczo zaakceptowały, a nawet zasugerowały najwyższe władze Komisji Europejskiej czy MFW.

Może być też tak, jak stało się w Irlandii, gdzie podatnicy poprzez arbitralną decyzję władz państwowych musieli dorzucić z własnej kieszeni w sumie 50-60 mld euro, by uratować własny system bankowy. Inne, zdroworozsądkowe rozwiązanie zastosowano natomiast w Islandii, gdzie mimo kryzysu nie doszło do wielkiego dyktatu ze strony banków. Tam bankierzy i odpowiedzialni za manipulacje politycy zasiedli na ławie oskarżonych za spowodowanie kryzysu bankowego i gospodarczego. Gdzie indziej tak się jeszcze nie dzieje. Będziemy o Islandii pisać w dalszej części książki.

Widzimy więc, dlaczego wielkie banki tak bardzo lubią dawać kredyty państwom, regionom, samorządom czy instytucjom państwowym albo funduszom emerytalnym, bo te pożyczają na długo, pożyczają dużo, płacą bez szemrania wysokie odsetki – bo płacą przecież pieniędzmi swoich podatników, obywateli, klientów. Potem zaciągają nowe długi, by spłacić stare zobowiązania i tak wkoło Macieju, aż do skutku, aż ktoś padnie wreszcie. I historia zaczyna się od nowa.

Te ponawiane zobowiązania spłaty starych długów i kredytów kosztują coraz więcej i więcej, czyniąc z wielu państw i narodów bankrutów. Bankom opłaca się w końcu umorzyć część długów sowich klientów, rzekomo im je darując, ale w taki sposób, by i tak zapłacili swoje i jeszcze więcej, by oddali cały wartościowy majątek lub też zaciągnęli nowe kredyty na pozornie tylko lepszych warunkach. Nasze, a więc podatników, pracowników i przedsiębiorców pieniądze idą bardzo często na całkiem nieuprawnione i nieuczciwe zarówno długi, jak i odsetki, coraz częściej na kolejne odsetki od zaległych odsetek.

 

Dziś światowy system bankowy, wbrew medialnym zaklęciom i deklaracjom polityków sam w sobie okazuje się coraz większą porażką. Nie da się już więcej mówić tylko o niespodziewanych skutkach niewinnego oszustwa, błędach w ocenie ryzyka i zarządzania, a tym bardziej o niewidzialnej ręce wolnego rynku. Ten bankowy rynek już dawno nie jest wolny, a ta ręka przypomina coraz bardziej nie tyle rękę kieszonkowego złodzieja – co całą dobrze zorganizowaną grupę przestępczą. Działania banków zawsze miały ogromny wpływ na ekonomię, ale i ludzką przyszłość, niestety coraz częściej mają też wpływ na coraz groźniejsze kryzysy finansowe, które przestają być przypadkowe i niespodziewane, a stają się świadomie, celowo i zupełnie bez skrupułów planowane i wywoływane. I co najgorsze bezwzględnie realizowane. Totalna finansjalizacja naszego życia gospodarczego i coraz bardziej skrajne ubankowienie i ukredytowienie naszego codziennego życia zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach, powodują niczym nieograniczoną spekulację oraz coraz groźniejsze manipulacje. Społeczeństwa i państwa stają się zakładnikami owego bankowego kasyna.

Koniec końców obecne olbrzymie patologie systemu bankowego będą prędzej czy później przyczyną potężnych niepokojów, ale i przyczyną zasadniczych zmian, będą wymagać stworzenia całkiem nowego światowego ładu społeczno-gospodarczego, innego systemu finansowego i bankowego, ale również nowego porządku prawnego świata. Nie trzeba być prorokiem, by przewidzieć, że konieczny będzie (jest!) powrót do prawdziwych, tradycyjnych wartości.

 

Fragment książki Janusza Szewczaka pt. Banksterzy. Kulisy globalnej zmowy.

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.