Skąd ta napaść na prawdziwą niemiecką opozycję? Petry i Petru to ludzie z różnych światów.

Skąd ta napaść na prawdziwą niemiecką opozycję? Petry i Petru to ludzie z różnych światów.

Obecna polska opozycja jest wspierana przez mainstream oraz instytucje europejskie, którzy bezlitośnie atakują rząd PiS-u. W Niemczech z tymi samymi atakami musi się zmagać Petry i jej AfD.

Adam Sosnowski

Czy przewodnicząca niemieckiej AfD (Alternative für Deutschland) Frauke Petry oraz szef Nowoczesnej Ryszard Petru to naprawdę dwie strony tego samego medalu? Taką tezę postawił ostatnio Piotr Cywiński na łamach portalu wpolityce.pl. Jest ona jednak krzywdząca wobec nowej niemieckiej partii, a równocześnie nobilituje ugrupowanie Ryszarda Petru, stąd uważam ją za niebezpieczną i fałszującą rzeczywistość. AfD jest podobne raczej do PiS-u w czasach opozycji. Petru natomiast jest wychowankiem i beneficjentem systemu neoliberalnego, kołem ratunkowym dla establishmentu.

Rozumiem motywację takiej analizy – wielkie podobieństwo nazwisk (różnią się raptem jedną literką) partyjnych liderów stanowi pewien publicystyczny punkt wyjścia. Obie partie są stosunkowo młode i obie znajdują się w opozycji. Ale to samo w sobie nie jest niezwykłe. Tym cechom odpowiada obecnie wiele ugrupowań w Europie i w świecie, gdyż na starym kontynencie zaznacza się kryzys tradycyjnych partii i pojawiają się coraz to nowe formacje. Idąc tym tokiem myślenia musielibyśmy bowiem uznać, że hiszpańskie Podemos, austriackie NEOS i Team Stronach, francuski Front de Gauche, niemieckie AfD, polskie Kukiz ’15 i Nowoczesna czy słowackie Jesteśmy Rodziną to wszystko to samo. A tak absolutnie nie jest. Wręcz przeciwnie, różnice są znaczne.

Te partie łączy jedynie to, że wyrosły na fali niezadowolenia z obecnych rządów i niezadowolenia z zastanych, skostniałych konstelacji politycznych w swoich krajach macierzystych. Ich członkowie proponują jednak rożne rozwiązania, a Nowoczesną i AfD nie tylko, że mało co łączy, ale należy uznać, iż znajdują się po przeciwnej stronie spektrum politycznego.

Piotr Cywiński podaje, że „programowo Petru i Petry też mają się ku sobie” argumentując, że przecież obie partie zwalczają rządy swych krajów. Nie jest to przekonujące, gdyż zwalczanie rządu jest cechą immanentną opozycji. A opisując najogólniej obie formacje, trzeba powiedzieć, że niemiecka AfD jest partią narodową i konserwatywną, zaś polska Nowoczesna jest partią lewicowo-liberalną. Nie dziwi więc, że ich programy diametralnie od siebie odbiegają, w ogóle nie mają się ku sobie. Piotr Cywiński posługuje się w swoich ocenach po części tą samą argumentacją, co niemiecki mainstream.

Weźmy na przykład płaszczyznę ekonomiczną. AfD opowiada się za tym, aby wspierać tych obywateli, którzy pomału i bez większego ryzyka pragną odkładać swoje pieniądze na bezpiecznych lokatach bankowych. Za załamanie się społecznej gospodarki rynkowej obwiniają banki i neoliberalną politykę finansową niektórych państw. Jest to dosyć podobna diagnoza do tej, którą Janusz Szewczak, jeden z czołowych ekonomistów PiS-u, zawarł w swojej książce „Banksterzy”. Dlatego można wyjść z założenia, że w polskich realiach AfD wspierałoby frankowiczów, a już z całą pewnością tych poszkodowanych przez tzw. polisolokaty. Tymczasem Ryszard Petru w 2008 r. sam wziął kredyt w frankach, a jako – pożal się Bożę –ekspert tłumaczył w mediach, jakie to świetne rozwiązanie ów kredyt walutowy. Jego ścisłe związki z bankami widać także po tym, że na kampanię wyborczą bank Pekao BP, kierowany przez zarząd ustanowiony decyzjami ekipy Donalda Tuska, bez problemu dał mu wysoki kredyt.

Petru jest zwolennikiem gospodarki neoliberalnej, zaś Frauke Petry i jej partia AfD postulują powrót do bezpiecznej gospodarki społecznej. Ryszard Petru w wywiadach twierdzi, że „na euro możemy wygrać” i dlatego powinniśmy być „ małymi Niemcami Europy Wschodniej” (Broń Boże, żebyśmy od Niemców byli więksi…). Zaś AfD dochodzi do wniosków wręcz odwrotnych i przekonuje, że „od dawna widać, iż jednolite euro zniszczyło podstawę Europy” i zagraża dobrobytowi w Europie.

Także w kwestiach obyczajowych AfD i Nowoczesna stoją po dwóch przeciwnych stronach barykady. W swym programie niemiecka partia podkreśla, że „bez żadnych ograniczeń” trwa przy „wartościach chrześcijańsko-zachodniego kręgu kulturowego”. Jednoznacznie wypowiada się także przeciwko ideologii gender. Natomiast Ryszard Petru mówiąc jeszcze przed wyborami w imieniu swojej partii stwierdził, że in vitro powinno się „załatwić”, związki homoseksualne zalegalizować i być może pozwolić im na adopcję dzieci. Jako wartości, na których powinna opierać się Polska, Nowoczesna w swym programie wymienia „wolny rynek, odpowiedzialność, solidarność społeczną, efektywność i skromność”. Jeżeli szukamy Boga w programie Nowoczesnej, znajdziemy go tylko w słowie bogactwo... Społecznie solidaryzują się owszem, ale tylko z KOD-em, a ich skromność to parodia tego pojęcia.

Petru i Petry inaczej patrzą również na rolę Unii Europejskiej. AfD pragnie ograniczyć wpływy UE, odejść od centralizacji i coraz częstszych interwencji z Brukseli, a za to oddać władzę w ręce poszczególnych krajów. „Obecny podział kompetencji między Unią Europejską a państwami narodowymi nie ma przyszłości,” twierdzi AfD i dodaje: „Nie wolno przenosić ważnych demokratycznych decyzji do gremiów, których legitymacja demokratyczna jest bardzo słaba. Na płaszczyźnie UE te braki są ewidentne.” A Nowoczesna? Partia Ryszarda Petru hurraoptymistycznie powtarza brukselski bełkot: „Pogłębianie integracji europejskiej wzmacnia pozycję naszego kraju. Unię Europejską trzeba wzmacniać i dalej współtworzyć.”

Natomiast o głębszą analizę merytoryczną trudno z powodu niesamowitej wręcz miałkości intelektualnej programu Nowoczesnej.

Ale ważniejsza być może nawet od różnic programowych jest całkowicie odmienna geneza obu partii, czy też ich liderów. Ryszard Petru już na początku transformacji kluczył w oparach politycznego establishmentu, czy to jako asystent Władysława Frasyniuka czy później Leszka Balcerowicza. W 2001 Petru chciał zostać posłem i posiadał wówczas legitymację członkowską Unii Wolności. Po etatach w licznych bankach (a może równocześnie?) Petru został prawdopodobnie nieformalnym doradcą premiera Donalda Tuska, o czym informowała platforma WikiLeaks. Ryszard Petru nie jest zatem nowym wiatrem w polskiej polityce, lecz dzieckiem poprzedniego systemu i obecnie kołem ratunkowym dla establishmentu. Fakt, że próbuje się kreować jako coś nowego, zakrawa o przykrą farsę. 

____________________________________________________________________________________________________

O tym, do czego mogą prowadzić skrajny liberalizm i władza banków dowiemy się z książki Janusza Szewczaka "Banksterzy. Kulisy globalnej zmowy", którą można zobaczyć i nabyć tutaj.

_____________________________________________________________________________________________________

Tymczasem Frauke Petry do 2013 r. nie miała kontaktu z polityką. Skończyła studia chemiczne w 2000 r. Cztery lata później z wyróżnieniem obroniła doktorat, publikowała wiele artykułów naukowych i stała przed całkiem pokaźną karierą naukową. Oprócz tego nauczyła się… grać na organach i śpiewała w chórze. Nie poświęciła się bez reszty nauce; założyła firmę, która produkowała i sprzedawała nowy, wymyślony przez nią i jej matkę środek do uszczelniania opon. Biznes dobrze się kręcił, a Petry otrzymała liczne nagrody i wyróżnienia. Dopiero w 2013 r. zaangażowała się w politykę, kiedy jej niezadowolenie z rządów CDU-SPD przelało czarę goryczy. Została przewodniczącą AfD, a dwa lata później, w połowie 2015 r., w dosyć brutalnej walce frakcyjnej pozbyła się niewygodnych kolegów partyjnych. Po ostatnich sukcesach w wyborach w Badenii-Wirtembergii, Nadrenii-Palatynacie oraz Saksonii-Anhalcie wcześniej właściwie nieznana Frauke Petry stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych polityków niemieckich.

Dlatego też porównywanie Petru i Petry jest niesprawiedliwe. Nobilituje Nowoczesną, zaś oczernia AfD. Owszem, obie partie są w opozycji, ale w Polsce i w Niemczech oznacza to przecież coś zupełnie innego. Polska obecna opozycja jest wspierana przez mainstream, instytucje europejskie i innych przyjaciół z Zachodu, którzy bezlitośnie, często po chamsku atakują rząd PiS-u. W Niemczech z tymi samymi atakami musi się zmagać właśnie Frauke Petry i jej AfD. A wobec PiS-u i AfD padają przecież te same zarzuty – o faszyzm, łamanie zasad demokracji czy wręcz totalitaryzm.

Widać to również po wielkiej dysproporcji w czasie antenowym dla obu partii w swoich krajach. Jak Ryszarda Petru przez kilka godzin nie ma w telewizji to internauci martwią się już czy lider Nowoczesnej w ogóle jeszcze żyje – w sieci można znaleźć tryliard takich memów. Mimo zmiany w mediach publicznych i tam Ryszarda Petru nieustannie gości – nie wiedzieć czemu... Natomiast reprezentantów AfD nie zaproszono do studia ZDF po ostatnich wyborach w landach, gdzie zajęli dwa razy trzecie, a raz drugie miejsce! A politycy i dziennikarze nad Renem rozważają, czy zamilczeć AfD na śmierć, czy też zaprosić jakiegoś jej reprezentanta do studia i zakrzyczeć go, będąc w przewadze pięciu na jednego. Taki to właśnie niemiecki pluralizm.

Mało co łączy AfD i Nowoczesną. Różnic można by przywołać znacznie więcej i ciągną się one przez każdy obszar zainteresowania publicznego. Podobieństwo nazwisk między Petru i Petry jest równocześnie ich jedynym podobieństwem.

Autor jest redaktorem prowadzącym miesięcznika „Wpis”, którego aktualny numer (nr 3/2016) jest właśnie w sprzedaży.

Foto na górze: Wikipedia, Olaf Kosinsky, Adrian Grycuk

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.