Niebezpieczne wpływy satanizmu na przemysł muzyczny i filmowy
Przycichło ostatnio trochę o Nergalu, najbardziej znanym polskim sataniście. Czy dlatego, że jest mniej aktywny? Nie, ludzie się do niego przyzwyczaili, jak do wszystkiego, co przedstawi im telewizja. Niemniej zjawisko pozostaje niezwykle groźne a idee satanistyczne otaczają nas niemal z każdej strony – szczególnie w obszarze popkultury trafiają na bardzo podatny grunt. Powinno to martwić nie tylko chrześcijan, ale wszystkich, którzy cenią tak podstawowe wartości jak elementarna moralność, demokracja czy wolność słowa i wyboru. Satanizm bowiem już dawno przestał być sekciarską fanaberią, ale wstąpił na twardą glebę realnej polityki.
Satanizm jako system religijny powstał najprawdopodobniej w XVII w., kiedy jego wyznawcy modlili się do szatana, na dobre zaczął rozwijać się w XX w. Nie sposób wymienić wszystkich etapów jego postępu, myślę, że i nie warto, ale przedstawię dwie osoby, które przyczyniły się do rozpowszechnienia satanizmu. Jest to o tyle ciekawe, że na ich przykładzie widać, z jakimi dziedzinami życia i sztuki satanizm często jest powiązany.
Pierwszą z tych osób jest Anglik Aleister Crowley, z zawodu okultysta i magik, a oprócz tego mason, narkoman i biseksualista. Żył na przełomie wieków, zdołał rozbudować zagmatwany system filozoficzno-religijny, mocno ocierający się właśnie o satanizm i wpisujący się w tzw. nurt „New Age”. Kazał do siebie mówić „Bestia 666”. Jego „nauka” to konglomerat wielu różnych sekciarskich pomysłów, ale – co ciekawe – najwięcej czerpał z kabały, czyli żydowskiej szkoły mistycznej. Główną jej zasadą jest być „anty”, czyli sprzeciwiać się przyjętym normom moralnym. Nie porwał wówczas za sobą wielu zwolenników, szerszym zainteresowaniem zaczął się cieszyć dopiero po śmierci. Jego przesłanie rozpropagowały zespoły rockowo-metalowe, m.in. słynny, kultowy dziś Led Zeppelin. Ale także Beatlesi – na okładce ich płyty „Sgt. Pepper” widnieje wśród innych właśnie Crowley; Paul McCartney wyznał, że umieścili tam ludzi, których mają za bohaterów. Brytyjski satanista wpłynął także na ludzi spoza show-biznesu. Charles Manson, zabójca Sharon Tate (żony Romana Polańskiego) uważał, że był reinkarnacją Aleistera Crowleya, który w 1947 r. zmarł zniszczony przez heroinę.
Drugą ważną postacią w obozie satanistycznym jest Amerykanin węgiersko-żydowskiego pochodzenia Anton Szandor LaVey, który w 1966 r. założył Kościół Szatana a trzy lata później napisał Biblię Szatana. Można w niej np. przeczytać (jest dostępna w Internecie i kiedy się wpisze wyraz „Biblia” kilka lat temu była na drugim miejscu pozycjonowana przez Google,), że „Szatan reprezentuje zemstę zamiast nadstawiania drugiego policzka” lub „Szatan reprezentuje wszystkie tzw. grzechy, ponieważ prowadzą one do psychicznego, umysłowego i emocjonalnego zadowolenia”. LaVey podobnie jak Crowley był z zawodu magikiem i bardzo interesował się okultyzmem i fantastyką. Także jego dzieła są w dużej mierze naznaczone symboliką z kabały, która dominuje w satanistycznym przekazie. Zmarł w 1997 r.
Śmierć LaVeya nie oznaczała jednak końca organizacji. Istnieje do dziś i jest niezwykle niebezpiecznym zjawiskiem. Nie powinniśmy ulegać stereotypom, że sataniści to pijący zwierzęcą krew, zabijający dzieci i tańczący przy ogniskach niezrównoważeni osobnicy. Oczywiście, czarne praktyki i czarne msze należą do ich rytuałów, ale nimi się nie chwalą i nie tym próbują nas przekonać. Wchodząc między ludzi kreują się na światłych, otwartych i spokojnych mędrców, którzy osiągnęli wyższy stopień uświadomienia. Zresztą wystarczy spojrzeć na Nergala – tylko na scenie jest pomalowany jak diabelska kukła, gdyż tam ujawnia się przed przekonanymi i ich to pociąga. Ale już w telewizji albo podczas innych występów prezentuje się jako obywatel Adam Darski, męczennik i personifikacja oświeceniowych ideałów.
Innym przykładem takiego zachowania jest Amerykanin Nikolas Schreck, wokalista zespołu Radio Werewolf (nazwa odnosi się do podziemnej organizacji hitlerowskiej) i jeden z przywódców Kościoła Szatana w latach 80. i 90. Na scenie przebierał się za esesmanów, jako dekoracji używał swastyk i innych symboli narodowych socjalistów. Często razem z żoną udzielali wywiadów, pokazywali się publicznie. Także oni na pierwszy rzut oka nie zdradzali żadnych podejrzanych skłonności. Czemu czołowi i wpływowi sataniści tak zmieniają swój wizerunek? Odpowiedź jest prosta i niezwykle niepokojąca, udziela jej Nikolas Schreck: „W przyszłości zaobserwujemy gwałtowny wzrost satanizmu, ludzie wyjdą z cienia i ujawnią się, jako sataniści. Do tej pory widzieliśmy walkę między żydowsko-chrześcijańskim archetypem i dużo starszym archetypem satanistycznym. Najlepszym sposobem, aby zamienić świat w arenę szatana, to mieć w swoich szeregach różne silne osobowości w różnych dziedzinach życia, którzy tam będą robić swoją robotę”. Parę lat później dodał jeszcze: „Obecnie prowadzimy kulturową wojnę na każdym froncie, w muzyce, literaturze, w mediach. Chętnie używamy muzyki, gdyż młodzi ludzie są bardzo podatni na jej działanie. Robimy propagandę, która ma obudzić wilka w człowieku. Chcemy kontrolować poszczególnych ludzi, aby osiągnąć nasze cele. Pragniemy usunąć wszelkie wartości chrześcijańskie. Demokrację trzeba zniszczyć, żeby ludzkość mogła zrobić kolejny krok w ewolucji. My już posiadamy kontrolę, gdyż działamy zakulisowo, aby wpłynąć na sposób, w jaki ludzie myślą”.
Według Schrecka nie mamy do czynienia z rozproszonym działaniem kilku fanatyków, którym zależy na nowej religii. To zorganizowana sieć świadomych działaczy, którzy opanowawszy kluczowe dziedziny masowo wprowadzają w obieg swój światopogląd, kryjący się pod szyldem satanizmu. Rozumiany jako system filozoficzny opiera się on na radykalnym hedonizmie, elementach judaizmu i New Age oraz eksponowaniu antychrześcijańskiego nastawienia. Czy tak faktycznie jest? Może są to słowa opętanego maniaka, a może naprawdę mamy się czego bać?
Otóż, niestety, mamy. Wpływy satanizmu i idei z nim powiązanych są dużo szersze niż byśmy przypuszczali. Wspomniałem o Led Zeppelin i Beatlesach, ale związki z branżą muzyczną są o wiele szersze. Sztandarowym przykładem jest bez wątpienia Marilyn Manson (artystyczny pseudonim na cześć mordercy Sharon Tate!), dosyć popularny w USA członek kościoła szatana. Sam przyznaje, że zainspirowali go Friedrich Nietzsche, Karol Darwin, Sigmund Freud oraz Aleister Crowley i Anton LaVey.
Są też muzycy jeszcze bardziej znani i niezwykle popularni wśród młodej publiczności, którzy satanistyczne przesłanie komunikują w sposób subtelniejszy. Należą do nich Lady Gaga i Rihanna. W teledyskach tej pierwszej aż roi się od pentagramów, liczb, uważanych przez satanistów za święte czy okultystycznych gestów. Rihanna nagrała zaś piosenkę „Umbrella”, czyli parasolka, która zaczyna się od słów, że dobra dziewczynka zamieniała się w złą. Pamiętam, że kiedy ją usłyszeliśmy śmialiśmy się w gronie znajomych, że można z taką powagą śpiewać o parasolce. Nie wiedzieliśmy nic przesłaniu satanistycznym, a w owych kręgach deszcz i postać tzw. Rain Mana (człowieka, który wytwarza deszcz) jest kojarzona z szatanem, który zsyła „błogosławieństwa”, niczym deszcz, a za owe „łaski” obdarowani muszą uiścić zapłatę. Gdyby piosenka Rihanny była jedyną, można by to uznać za zbieg okoliczności, choć wokalistka w wywiadach przyznaje, że „Umbrella” ma głębsze znaczenie. O postaci Rain Mana śpiewają jednak także inne amerykańskie gwiazdy, jak Beyoncé, Jay- Z albo Eminem, który w jednej z piosenek otwarcie przyznaje, że jego dusza jest opętana przez diabła i on powróci kiedyś do swoich fanów jako Rain Man. O Rain Manie, czyli szatanie śpiewają także Jamie Foxx („Uwolnij mnie, Rain Manie”), Usher, Bob Dylan („Rain Man uleczył mnie”), Kanye West i wielu, wielu innych. Wymienieni tu artyści sprzedali razem ponad pół miliarda płyt na całym świecie głosząc ten przekaz.
Piekło według Hieronima Boscha.
Artystom głoszącym inny przekaz trudno jest się przebić, gdyż kanały dystrybucji leżą w rękach grup, które łączą wspólne interesy. Większość stacji telewizyjnych i innych mediów w USA są własnością siedmiu Żydów, m.in. ABC, CBS i NBC, niezwykle ważne dla branży muzycznej MTV oraz gigantyczne spółki Warner, Disney czy Universal Studios. Wszystkie reprezentują ten sam nurt ideowy, zapraszają te same gwiazdy, rozmawiają z tymi samymi artystami, zachwalają te same wartości. I tak do programu „The Hour” w 40. rocznicę powstania kościoła szatana zaproszono jego aktualnego przewodniczącego, Petera Gilmore’a, który z uśmiechem na ustach i pentagramem na piersi przedstawiał swoją ideologię. Podobnie jest w filmach głównego nurtu, chociażby w „Czarnym Łabędziu” z 2010 r., który doczekał się pięciu nominacji do Oskara. Natalie Hershlag (lepiej znana pod artystycznym pseudonimem Portman) w opowieści o dwóch konkurujących baletnicach osiąga doskonałość dopiero wtedy, gdy zaczyna akceptować swą złą stronę, oddala się od norm przedstawianych jako pruderyjne i oddaje się żądzom. Idea ta wpisuje się jak ulał w główne przesłanie satanistyczne. Za tę rolę Portman otrzymała Oskara. W musicalu powszechnie uważanym za kultowy „The Rocky Horror Show” główną postacią jest transseksualista, który sam stwarza człowieka i prowadzi go przez inicjację seksualną. W słynnym „Hair” zgraja hipisów śpiewa, o nadchodzącej erze Wodnika; wraz z nimi śpiewało o tym całe pokolenie zachodniej młodzieży. Według New Age era Wodnika lada chwila zakończy trwającą obecnie erę Ryb i przyniesie nam odnaleziony sens życia, nowy byt, połączy wszystkich ludzi w jedność i wyprowadzi z globalnego kryzysu.
I tak biznes się kręci. Światek popkultury jest hermetycznie zamknięty od zewnątrz i dokładnie kontrolowany od wewnątrz. To, co otrzymujemy jest dokładnie tym, co mieliśmy otrzymać. Wytwórnie promują swoje gwiazdy i bardzo rzadko zdarza się, aby komuś spoza tego kręgu udało się zwrócić na siebie uwagę i jeszcze zarobić na tym pieniądze. Chlubnym wyjątkiem jest tu z pewnością film „Rytuał” opowiadający historię księdza, który pokonując własne wątpliwości został egzorcystą i na własnym ciele przekonał się o istnieniu diabła. Treść „Rytuału” nie została wymyślona przez scenarzystów, ale jest oparta na prawdziwym życiu ks. Gary’ego Thomasa, który jest egzorcystą w San Jose.
Problemem w percepcji satanizmu jest fakt, że większość ludzi, nawet katolików, nie wierzy w szatana. Owszem, uznają istnienie zła, ale diabeł i piekło to bajki do straszenia małych dzieci. Taka postawa jest bardzo niebezpieczna, diabeł wszak występuje już na pierwszych kartach Biblii. Jan Paweł II powiedział wprost: „Kto nie wierzy w diabła, nie wierzy w Ewangelię”. Egzorcysta diecezji rzymskiej, ks. Gabriele Amorth dodaje, że nie wierząc w istnienie szatana jest się fałszywym katolikiem. I niestety, albo stety, nie działa to tak, że nie wierząc w egzystencję diabła uchronimy się przed nim. Wręcz przeciwnie, jesteśmy wówczas jeszcze bardziej otwarci na jego zły wpływ. Udając, że nie istnieje, diabeł stosuje jedną ze swoich najlepszych sztuczek. Słusznie o tym mówi również o. Tadeusz Rydzyk: „Dziś szatan prowadzi bój o wpływanie na rozwój osobowości. Idzie on po linii ludzkich pragnień, po linii doznań. Po linii bardzo zewnętrznej, po linii zmysłów. Gdy patrzę na dzieci, na młodzież, to widzę, że są od samego początku przyzwyczajane do tego, że Boga nie ma. Uczy się je takiego zachowania, jakby Boga nie było. Jakby nie było sfery duchowej. Tylko doznania. To jest najniebezpieczniejsze, bo jest to uderzenie w szóste przykazanie, w problem czystości. Szatan uderza w to, co jest bardzo ciekawe dla młodzieży, dla dzieci”. Analiza ta odpowiada dokładnie obrazowi satanizmu, który został tu przedstawiony.
Domyślam się, że wielu pokręci głową nad tym tekstem, nie dowierzając, uważając, że brzmi jak baśń fantasy, że to jakaś teoria spiskowa (spiski są stare, jak historia ludzkości i do dziś nam towarzyszą). Też byłem sceptycznie nastawiony i dopiero dogłębna analiza, przeczytanie licznych świadectw i artykułów roztoczyło przede mną pełny obraz. To brzmi niewiarygodnie, gdyż zewsząd docierają do nas informacje, który mają uwiarygodnić inny, jedyny, pewny światopogląd. I nic poza tym. Przedstawione powyżej argumenty są zaledwie szczytem góry lodowej, można napisać dużo więcej; zainteresowani mogą sięgnąć do literatury.
Ezoteryzmy, jogi, muzyka psychodeliczna czy horoskopy (wg czołowej przedstawicielki New Age, Marylin Ferguson przede wszystkim one) mają nas wprowadzić w pewien apatyczny stan umysłu, w którym bezkrytycznie przyjmiemy każdą papkę informacyjną a liczyć się będzie przede wszystkim przyjemność. Taki stan otwiera wrota szatanowi i właśnie dlatego Kościół się temu wszystkiemu sprzeciwia mówiąc m.in., że Harry Potter jest dziełem diabła. Nie dlatego, że jest staromodny, że lubi robić innym na przekór, że nie wie, co jest fajne. Nie powinniśmy – nomen omen – demonizować sytuacji. Kto przeczytał Harry Pottera nie jest automatycznie satanistą. Podobnie ci, którzy kiedyś posłuchali piosenki Nirvany. Wydaje mi się, że jest podobnie jak z niezdrowym jedzeniem. Nikt nie zachoruje od jednego hamburgera, ale zły pokarm stopniowo zatruwa organizm i może prowadzić do śmierci. Podobnie ci, którzy codziennie sprawdzają, czy gwiazdy dobrze im zwiastują, chodzą do wróżek i meblują mieszkanie zgodnie z regułami feng-shui powinni zacząć martwić się o zdrowie, zdrowie swojej duszy. A tego naprawdę nie warto stracić.
Adam Sosnowski
Komentarze (1)
Artykuł dobry, tylko pewna poprawka, główną postacią w filmie „The Rocky Horror Show” nie jest transseksualista a transwestyta (drag queen?), to istotna różnica. Transseksualizm jest poważnym zaburzeniem z obrazem klinicznym, określanym jako wrodzone, nie jest ''przebierankami'' z seksualnym zabarwieniem. Transseksualizm nie dotyczy sfery seksualnej ale dotyczy rozbieżności płci psychicznej, tożsamości, z płcią genetyczną - ZWDPF - zespół wrodzonej dezakceptacji płci fenotypowej.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.