Jak w Niemczech od kilku dni zmienia się widzenie Polski

Jak w Niemczech od kilku dni zmienia się widzenie Polski

Sympatyzujący z obozem konserwatywnym niemiecki wielki dziennik Die Welt prezentuje nagle inne widzenie Polski po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta.  W artykule „Na równi z Grecją? Co za wstyd!” nasz kraj widziany jest nieoczekiwanie nie przez pryzmat oficjalnej propagandy – a tak było do tej pory, do czego przyznaje się sam autor tekstu, specjalista od Europy Wschodniej Gerhard Gnauck – ale przez pryzmat poważnych problemów i wyzwań. Gnauck, powołuje się przy tym również na naszą książkę „Wygaszanie Polski”. Oto tłumaczenie większości artykułu:​

Antyeuropejska atmosfera zmian zdziwiła Europę, ponieważ nasz wschodni sąsiad uchodzi za przykład sukcesu transformacji po 1989 r. Ale jest też odwrotna strona medalu.

Już prawie się do tego przyzwyczailiśmy: Polska to ten sąsiad w Europie, który przeżył i przecierpiał najmniej normalną historię w XX w., a jednak po pokojowej rewolucji, szybko powrócił do normalności i zamożności. „Polsce wiedzie się dobrze,” to zdanie można była często usłyszeć, gdy Unia Europejska borykała się z kryzysami finansowymi lub zadłużeniem albo zagrażały jej muzułmańscy zamachowcy. Mówiono, że Polska właśnie odrabia swoje zadanie domowe.

Żadnych kryzysów, żadnych zamachów, za to przeciętny wzrost gospodarki o 3%. Fenomen „oburzonego obywatela” zdawał się istnieć tylko na zachodzie i południu Europy, gdyż możliwość (i czas), aby demonstrować mogli mieć tylko ci, którzy posiadali porządne ubezpieczenia społeczne. A teraz to. Frustracja dotychczas milczącej większości głośno zwróciła na siebie uwagę w Polsce.

W pierwszej turze wyborów prezydenckich rockowiec Paweł Kukiz, który sam siebie przedstawia jako kandydata antysystemowego, otrzymał dobre 20 procent głosów. Teraz Kukiz chce zbudować ruch obywatelski. W II turze w niedzielę już 51,55 % ludzi oddało swój głos przeciwko status quo. To oznacza, że zagłosowali za kandydatem opozycji Andrzejem Dudą. I to on przejmie schedę po Bronisławie Komorowskim w urzędzie prezydenckim. Jesienią odbędą się wybory parlamentarne. Zmiana na całej linii – ale w sumie dlaczego?

(…)

Przed kilkoma tygodniami w jednej z polskich gazet można było przeczytać słodko-gorzki nagłówek: „Dogoniliśmy Grecję!” W przypadku statystki dochodu na mieszkańca Polska dogoniła pierwszy kraj „starej” UE – ale akurat była to Grecja, czyli ten kraj, który ostatnio masywnie stracił we wszelkich wskaźnikach gospodarczych. Akurat Grecja! Nie potrzeba mieć wiele fantazji, aby zrozumieć, że aspiracjie Polaków – wiecznych przegranych światowej historii – nie da się zaspokoić poziomem „chorego człowieka Europy.” Czyż Leszek Balcerowicz, ojciec reform gospodarczych po 1989 r., nie domagał się z powagą tego, aby Polacy dogonili Niemców?

Najważniejszym miernikiem pozostaje bowiem zamożność bogatych sąsiadów. W tym zakresie Polacy wcale się nie różnią od mieszkańców byłego NRD. Tę tęsknotę Andrzej Duda zamienił nawet na argument podczas kampanii wyborczej: Polska przyjmie euro dopiero wówczas, gdy poziom życia będzie taki jak w Niemczech czy Francji. Po to, aby Polskę nie zmiotło tzw. „Teuro” [„teuer” to po niemiecku „drogo”, stąd aluzja do euro, po którym wiele rzeczy w Niemczech podrożało - przyp. red.]. W Polsce bowiem do dziś jest milion naprawdę biednych rodzin i 750 tys. niedożywionych dzieci, przekonywał Duda.

I faktycznie, na wschód od Odry płaca minimalna wynosi 310 euro, natomiast ceny za wiele dóbr i usług dobiły już do cen z niemieckiego rynku. Statystyki udowadniają, że Polacy pracują najdłużej. Zachodni inwestorzy chwalą nowe państwa wschodnie w UE, ich pracowników i przedsiębiorców, mówią o nich, że są głodni – głodni sukcesu, pragną więcej.

Ale wybory prezydenckie to dobra okazja, aby przypomnieć że słowo głód ma jeszcze inne, pierwotne znaczenie, które w tej części Europy jeszcze nie jest zapomniane. Innymi słowami: transformacja na wschodzie była i jest dużo bardziej bolesnym procesem, niż wskazują na to lśniące foldery zagranicznych izb gospodarczych.

Doradcy Prezydenta: mroczno

I choć rząd czy prezydent - w przypadku Polski obaj pochodzą z liberalnej Platformy Obywatelskiej - okazują samozadowolenie graniczące z pychą i arogancją, to zaraz po tym nastąpi upadek.

Można jednak sięgnąć jeszcze głębiej, aby zrozumieć powody tej atmosfery zmian. Intelektualne zaplecze przyszłego prezydenta Dudy przed wyborami wypuściło na rynek książkę, w której dokładnie jest analizowana sytuacja państwa. Tytuł wydanej w Krakowie książki brzmi „Wygaszanie Polski 1989-2015”. Nie chodzi tutaj o unicestwienie państwa, ale właśnie o jego sukcesywne wygaszanie.

Autorzy, w tym wielu profesorów, rysuje mroczny obraz sytuacji. Cytując z książki: rządy od czasu transformacji „biernie podporządkowywały się”, raz mniej, raz więcej, decyzjom innych stolic europejskich (w tym oczywiście Berlina), „zaniechały zbudowania własnej, silnej gospodarki narodowej”, podobnie zaniedbano „bezpieczeństwo energetyczne i militarne, oparte na własnych surowcach.”

Również emigracja – mniej lub bardziej stała – około dwóch milionów zdolnych do pracy Polaków jest uważana jako wielka strata dla gospodarki państwowej. Słowem, międzynarodowy status Polski został zdezawuowany  w dramatyczny sposób, a piszą to przecież najwyżsi doradcy przyszłego prezydenta Andrzeja Dudy.

Śmiertelny uścisk dwóch partii

Walka toczy się zatem przeciw „utracie suwerenności pod każdym względem – materialnym, politycznym i kulturalnym.” Dla tych autorów UE nie jest bezpieczną przystanią, za którą większość Polaków ją dalej uważa, ale zalaniem obcym żywiołem. Temu należy się w przyszłości przeciwstawić „z pewnością siebie.”

(…)

Duża część złości wyborców była skierowana także przeciwko śmiertelnemu uściskowi, w jakim od dziesięciu lat znajdują się liberalna Platforma Obywatelska (wcześniejszego) premiera Donalda Tuska i narodowo-konserwatywne Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego.

Teraz młody Duda, niespodziewania nawet dla jego mentora Kaczyńskiego,  wygrał wybory i obiecał, że zbuduje most ponad dwupartyjnym podziałem. To by było najlepsze, co się temu krajowi może przytrafić po tych wyborach – ale na razie kurtyna jest spuszczona, a wszelkie pytania pozostają otwarte.

 

Tłumaczył : Adam Sosnowski

Tekst ukazał się w niemickim dzienniku „Die Welt”. Autorem jest Gerhard Gnauck.

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.