Mity o ciemnym średniowieczu
Nauka, która rozwijała się w Europie tak niezwykle dynamicznie, swoje początki ma w średniowiecznym uniwersytecie. Sam uniwersytet jest instytucją, którą ustanowił właśnie świat średniowieczny, jako korporację uczonych mistrzów i studentów, w celu przekazywania wiedzy. Korporacja ta cieszyła się wówczas autonomią, rządziła się swoimi prawami ustanowionymi przez owych uczonych, stosując systemy wartości moralnych, jakie niesie chrześcijaństwo. Uniwersytet jest bowiem swego rodzaju wspólnotą zbudowaną na fundamencie chrześcijańskim i tam jest zdobywana, przekazywana i rozwijana wiedza o świecie.
Rozkwit nauki
Spójrzmy na inne kręgi cywilizacyjne, np. na świat arabski, który przejął ogromną ilość terytoriów z kulturą grecką i rzymską – tam rozwój nauki jest jednak powierzchowny. W wiekach IX-XI i na początku XII w. Arabowie sięgali do tradycji nauki greckiej, ale potem mamy do czynienia tylko ze szkołami koranicznymi, które absolutnie zamknęły się na impulsy myśli greckiej, na wpływy dorobku uczonych rzymskich czy w ogóle na sugestie naukowego dorobku starożytnego świata. Natomiast świat chrześcijański, europejski, podejmuje i rozwija ten dorobek.
Uniwersytet stworzyli uczeni w Paryżu i w Bolonii; co ciekawe, dali oni też podwaliny naukom, które do dzisiaj są uprawiane. Np. pod koniec XI i na początku XII w. w Bolonii tworzą się podstawy naukowe prawa, bo Rzym owszem, zostawił prawo rzymskie, ale nie zostawił dziedziny nauki, jaką jest analiza praw, systematyczne studium nad prawem po to, by je ulepszać i rozwijać. W średniowiecznych uniwersytetach uprawiano intensywnie sztuki wyzwolone na gruncie naukowej i filozoficznej tradycji greckiej. Szczególną rolę odgrywała filozofia arystotelesowska, która stała się fundamentem europejskiej kultury filozoficznej. W ramach sztuk wyzwolonych (w poprzednim odcinku tłumaczyliśmy, skąd wywodzi się ta nazwa) rozwijały się logika, arytmetyka i geometria, nawiązujące do greckich inspiracji, przejmując potem za pośrednictwem arabskim system cyfr, który usprawnił arytmetykę. To wszystko stworzyło podwaliny pod rozwój nauk matematycznych w średniowiecznych uniwersytetach.
Średniowieczna nauka wychodziła stopniowo poza schematy odziedziczone po starożytnych. Dla przykładu w astronomii obowiązywał ptolemejski model wszechświata, stworzony w II w. po Chr. przez Klaudiusza Ptolemeusza. Uczeni uniwersyteccy zaczynają jednak mieć wątpliwości, stawiają znaki zapytania, bo kiedy obserwują ruchy ciał niebieskich, nie zgadza im się to z tym, co Ptolemeusz napisał o ruchach gwiazd; od XIV w. następuje proces podważania jego systemu. Astronomia, której uczył się Kopernik, była rozwijana przez uczonych średniowiecznych. Sumę ich obserwacji i pytań Kopernik potrafił scalić w jedną, nową koncepcyjne teorię, która inaczej objaśniała wszechświat. Mamy więc i tego rodzaju epokowe osiągnięcia w średniowieczu, nie mówiąc o tym, co dzieje się w sztukach plastycznych, architekturze, gdzie nawet przy pomocy narzędzi, które Rzym pozostawił, w gruncie rzeczy całkiem prostych, powstają dzieła niezwykłe i skomplikowane. Budowanie tak wielkich konstrukcji jak np. katedra św. Piotra w Beauvais, która ma 49 m wysokości – wymagało naprawdę ogromnych umiejętności, także skomplikowanych obliczeń oraz bardzo dużego doświadczenia praktycznego. W świecie chrześcijańskim wybudowano setki wspaniałych katedr. Z tego dorobku zaczęły korzystać nowe kraje i społeczeństwa, które przyjęły chrześcijaństwo w IX-XI w., a które przecież uprzednio nie miały większego kontaktu z dorobkiem rzymskim, jak choćby państwo polskie, czeskie, węgierskie czy monarchie skandynawskie.
Zjednoczenie, jakiego nie było w dziejach
Już w momencie panowania Karola Wielkiego zaczyna się okres jednoczenia Europy na skalę nieznaną do dziś. Początkowo to zjednoczenie nie obejmowało jeszcze naszego świata, słowiańskiego. Natomiast kontynuacją procesów zapoczątkowanych przez Karola Wielkiego jest świat ottoński, cesarstwo Ottonów, które powstaje w X w. I trzeba sobie uzmysłowić, że już w X w. kształtują się państwa, które istnieją po dzień dzisiejszy. Ze świata karolińskiego tworzy się Królestwo Francji, Królestwo Niemiec, później na wschodzie powstają państwo piastowskie, państwo czeskie, trzy monarchie skandynawskie – szwedzka, norweska, duńska – powstaje też państwo węgierskie. A dalej na wschodzie Ruś Kijowska, do której chrześcijaństwo przyszło z Konstantynopola. Ale wtedy jeszcze Kościół był jednością, nie było jeszcze schizmy. Znamy misjonarzy, którzy udawali się na Ruś także z zachodu, jak choćby biskup Albert.
W Europie istnieje pełna swoboda w przekraczaniu granic, a tym, co łączy, jest przede wszystkim jeden język cywilizacyjny, czyli łacina. Łączą też bardzo podobne instytucje publiczne, ten sam wyznawany system wartości, czyli wiara, religia chrześcijańska, łączą instytucje Kościoła. System etyczny i moralny nie ma takiego zróżnicowania jak teraz, kiedy zakwestionowało się korzenie Europy.
Jedność między narodami budował wspólny system wartości, a nie wspólny system polityczny, bo systemy polityczne były dosyć różne. Inny system funkcjonował np. we Francji, inny w Królestwie Niemieckim, inny chociażby na wschodzie, gdzie Cesarstwo Bizantyjskie było dziedzicem Rzymu w sensie politycznym i w sensie ciągłości cywilizacyjnej. Mamy więc do czynienia z ogromną różnorodnością, ale u podstaw leży ta sama wiara, system etyczny, normy moralne, Dekalog i język, który jest narzędziem komunikacji w całej Europie. Na ziemiach słowiańskich wspólny – inaczej niż dzisiaj – był język słowiański, mało jeszcze zróżnicowany, dlatego misjonarze przybywając tutaj, uczyli się po prostu języka słowiańskiego, który umożliwiał im działanie na ogromnym obszarze i przekazywanie treści Ewangelii w wielu rejonach – w państwie czeskim, polskim, na Połabiu czy na Rusi Kijowskiej.
Społeczeństwo obywatelskie
Następna rzecz rodem ze średniowiecza to ostateczne zaniechanie systemu niewolniczego. Być może jest to w ogóle największy w dziejach postęp w podejściu do człowieka, którego przestaje się traktować jako rzecz i narzędzie. Przestaje się go traktować jako własność, z którą można zrobić, co się chce. Chrześcijaństwo wniosło w świat i w starożytne dziedzictwo przekonanie, że człowiek jest stworzony na podobieństwo Boże, a więc ma wolną wolę, rozum, jest osobą i wymaga miłości bliźniego, co wiąże się w szczególności z jego poszanowaniem i ochroną. Kościół zdecydowanie walczy przez kilka wieków z niewolnictwem. Walka ta powoduje, że najpierw zostało ono ograniczone, potem złagodzono jego formy. Zdarzało się co prawda, że nawet chrześcijański władca miał ludzi niewolnych, którzy też byli ochrzczeni, lecz ludzie ci nie byli już traktowani tak jak w starożytności, a więc nie wolno było zrobić z nimi, co władcy się żywnie podobało. Jako wyznawcy tej samej wiary podlegali ochronie, obronie itd. Potem nastąpiła zupełna likwidacja wszelkich form niewolnictwa.
Równocześnie Kościół proponował dla społeczeństwa rodzaj wspólnot, czyli korporacji, np. w miastach średniowiecznych były to korporacje zawodowe, czyli cechy. Kiedy np. umierał właściciel warsztatu, a zostawała po nim wdowa z małymi dziećmi, pozostali członkowie cechowej wspólnoty mieli obowiązek zatroszczyć się o nią; istniała wspólna kasa na tego typu wypadki jako pewna forma zabezpieczeń. Należący do średniowiecznych cechów mieli wspólną kaplicę, wspólnego patrona, ale także wspólną salę w jakiejś gospodzie, gdzie się spotykali.
Kościół zaczął zdecydowanie otaczać opieką słabych albo wręcz marginalizowanych w społeczeństwie – z różnych powodów, np. gdy ktoś stracił podstawy utrzymania. Żeby tutaj była jasność – Kościół oczywiście został uposażony, ale jedną trzecią z tego, co otrzymywał, przekazywał od razu na formy utrzymania najuboższych. We wczesnym średniowieczu został stworzony cały system opieki w ramach właśnie społeczeństwa chrześcijańskiego, w ramach instytucji Kościoła, które oprócz szkolnictwa objęły również tę sferę.
Używano wówczas pojęcia „szpital”, choć nie przystaje to do naszego wyobrażenia szpitala. To był bardziej przytułek, gdzie ubogi człowiek otrzymywał strawę, ubranie, dach nad głową – miejsce, gdzie mógł mieszkać i żyć. Kościół obligował ludzi bogatych, posiadających władzę i różne środki materialne, by ci pamiętali o biednych. Cały system przyjętych wartości, wyznawana i praktykowana wiara nakłaniały do miłości bliźniego.
W średniowieczu mamy do czynienia z fenomenem fundacji, tak obecnie rozpowszechnionym. Impuls do powoływania rozmaitych fundacji na rzecz ubogich z różnych grup społecznych – uczniów, studentów, również osób, które się pogubiły, wypływał od samego władcy, który tworzył największe fundacje. Za jego przykładem szedł dwór, a nawet prości mieszczanie posiadający jakieś środki finansowe. Fundacje stały się wówczas rzeczywistością powszechną i były wyrazem troski o innych. Miłość bliźniego miała wymiar społeczny, oczywiście nie zapobiegała całkowicie, ale łagodziła różne krzywdy. Trzeba bowiem pamiętać, że społeczeństwa średniowieczne o wiele bardziej niż my podlegały zagrożeniom, doświadczały w sposób dramatyczny skutków różnych klęsk żywiołowych, nieurodzaju, głodu, plag szarańczy. Owe korporacyjne elementy w strukturze społecznej sprawiały, iż jednostka czuła się bezpieczna dlatego, że była w pewnej grupie.
Narodziny społeczeństwa obywatelskiego miały miejsce właśnie w średniowieczu. Instytucja obywatelstwa rzymskiego była instytucją elitarną, związaną albo z urodzeniem, albo z nabyciem go za odpowiednią sumę pieniędzy. Ale przecież w tym społeczeństwie była też ogromna rzesza niewolników, którzy tego typu praw nie posiadali.
Tak więc na gruncie chrześcijańskim w Europie średniowiecznej rodzą się korporacje (nie należy mylić tego pojęcia z obecnie funkcjonującym w świecie gospodarczo-finansowym), które dają podmiotowość każdemu z członków społeczeństwa, bo dają mu odpowiednie prawa nie tylko w ramach tej korporacji, ale w ogóle. To był oczywiście pewien proces, który doprowadził w konsekwencji do wytworzenia się instytucji samorządnych, w ramach których obywatele miejscy wybierają radę, ławników. Zaczyna się to dziać w Europie od XI w. i właśnie taką autonomię, niezależność zdobywają miasta, tworząc w swoim obrębie podstawy samorządu, którym my teraz się chlubimy.
To właśnie w tym „ciemnym” średniowieczu rodzą się takie rzeczy. A gdybyśmy spojrzeli na najważniejsze elementy systemu bankowego, które usprawniły obrót finansowy, jak choćby weksel czy czek, to zobaczymy, że one również zrodziły się w XI-XII w. To, że współcześnie świat jest zżerany przez to lobby sektora bankowego, to jest zupełnie inne zagadnienie. Winna jest ludzka chciwość i wypaczony system, a nie to, że istnieją weksle czy czeki.
Zysk kontra wyzysk
Nie jest dziś poddawany żadnej refleksji fakt, że to właśnie w owym średniowiecznym świecie na styku Rzymu i barbarzyńców wykształciły się wielkie strefy gospodarcze. Mamy wówczas tzw. strefę Lewantu, związaną z Morzem Śródziemnym, z częścią Azji Mniejszej i Afryki. Następnie mamy strefę atlantycką, która jeszcze przed odkryciem Ameryki wiąże się ze wspólnotą gospodarczą krajów od Hiszpanii poprzez Francję, Anglię, Morze Północne aż po Bałtyk. Mamy z kolei strefę hanzeatycką, którą na północy stworzyły miasta należące do Związku Hanzeatyckiego, od Lubeki i Hamburga poczynając, do którego przyłączały się inne ośrodki europejskie, także daleko na wschód, aż po Nowogród Wielki. Związek miał swoje faktorie także w Londynie czy Niderlandach. Z polskich miast do Hanzy należały np. Wrocław i Kraków, a także wiele ośrodków miejskich na Pomorzu. Owe trzy strefy tworzą nowy system w XIV i XV w. i to właśnie w średniowieczu obserwujemy początek nowożytnej gospodarki Europy – europejskiej wspólnoty gospodarczej, jak dziś byśmy powiedzieli.
Powstają miejsca dla przepływu pieniądza, dla kupieckich operacji finansowych, wielkich transakcji. Są to miejsca wymiany handlowej, jakie teraz też mamy. Takim wielkim placem wymiany międzynarodowej były w średniowieczu miasta w Szampanii, tzw. targi szampańskie, znajdujące się koło miejscowości takich jak chociażby Brie (znany jest nam dzisiaj dobrze serek Brie…) czy Troyes. Obecnie są to niewielkie miasteczka, ale wtedy tętniły życiem i handlem na wielką skalę. Zjeżdżali się doń kupcy ze wszystkich stron – ze wschodu, zachodu, z północy, a nawet z Konstantynopola.
Potem następuje rozwój floty, więc wymiana dokonuje się w obrębie Morza Śródziemnego, Atlantyku, Morza Północnego i Bałtyckiego. Rozwija się też specjalizacja, np. strefa hanzeatycka miała charakter bardziej surowcowy – futra, drewno, popiół, a z kolei np. Niderlandy i Anglia produkowały wełnę i sukno wysokiej jakości. Widać już nie tylko pewną specjalizację, ale też bardzo intensywny rozwój rzemieślniczych technik, które się doskonalą, a nie zasklepiają.
Jeśli chodzi o funkcjonowanie handlu, to istniało wówczas pojęcie ceny sprawiedliwej, iustum pretium, czyli określenie, ile dany przedmiot jest rzeczywiście wart. Nie był to dowolny dyktat tego, który go wyprodukował – cena musiała być wyrazem wkładu pracy oraz godziwego, nie lichwiarskiego, zarobku. Było to ograniczenie cenowe w sensie moralnym, zasada przeciw nadużywaniu i wykorzystywaniu pozycji producenta. Zysk nie uprawomocniał każdego działania gospodarczego, nie znajdował się on poza oceną moralną. Bardzo wyraźnie starano się, by działanie handlowe miało pewne ramy społeczne i akceptację społeczną. Były rzecz jasna od tego jakieś wyjątki, chciwców nigdy nie brakowało. Ale przede wszystkim nie był akceptowany przez społeczeństwo wyzysk.
Możemy też powiedzieć, że w średniowieczu, w XII w., nastąpiła pierwsza rewolucja przemysłowa. Wywołało ją wykorzystanie na ogromną skalę energii wodnej poprzez koło młyńskie i system przekładni, które umożliwiały przekaz tej energii na różne urządzenia. Spiętrzona woda albo jakiś wartki strumień poruszały koło, wprawiając w ruch młyn, folusz czy inne urządzenia. Można powiedzieć, że wykorzystanie energii wodnej przyczyniło się do pierwszego skoku cywilizacyjnego, technicznego; wówczas rozpoczęto na szeroką skalę korzystanie z tej energii, napędzanie nią różnych urządzeń, które właśnie zaczęto wymyślać i konstruować, usprawniając dzięki temu narzędzia pracy.
Równi wobec prawa
Spoglądając głębiej, można wyraźnie dostrzec, że właśnie w średniowieczu mają swe źródło instytucje, które świat grecki i rzymski znał tylko w bardzo ograniczonym zakresie – dotyczy to zwłaszcza fundamentów samorządności, autonomii, obywatelstwa. I co bardzo ważne – władca w średniowiecznym świecie chrześcijańskim nie stał ponad prawem. To dopiero późniejsze, nowożytne systemy absolutne orzekną, że monarcha stoi ponad prawem. W średniowieczu monarcha, tak samo jak jego poddany, był zobligowany do przestrzegania tego samego systemu wartości, którego podstawą był Dekalog.
Monarcha stanowił prawo, ale i był nim związany. Również grzech monarchy podlegał takiej samej ocenie jak grzech jego zwykłego poddanego. I to, co może być zaskakujące: w tworzeniu prawa przez monarchów mamy bardzo wyraźne odwoływanie się do kategorii rozumu – prawo musi być sprawiedliwe i rozumne. Żeby odnieść się tu do przykładu polskiego – Kazimierz Wielki, kiedy ogłaszał statuty dla Małopolski i Wielkopolski, kiedy modernizował prawo, usilnie dążył, aby wyeliminować stare obyczaje, które kłócą się ze „sprawiedliwością i rozumem” (cytat). Bardzo mocno podkreślano, że prawo nie może być tylko zachcianką, nie może być tylko samym wymysłem władcy, który sam stawia się obok tego prawa czy ponad nim. Monarcha stanowiąc prawo, tworzył porządek dla całego społeczeństwa, przestrzegany również przez samego władcę.
W przypadku człowieka możnego pokuta za grzech musiała być adekwatna nie tylko do winy, ale i do jego pozycji. I tu mamy przykład zachowania króla Kazimierza Wielkiego po zamordowaniu księdza Marcina Baryczki, wikariusza katedry wawelskiej. Nie on sam osobiście go zamordował, ale kazał to uczynić, zachowując się porywczo. Bardzo ciekawie pisze o tym ówczesny kronikarz, żeby pokazać, co jest źródłem grzechu Kazimierza Wielkiego. Otóż król uczynił to sugerente diabolo, czyli za poduszczeniem diabła. Tak więc monarcha uległ diabelskiej pokusie, żeby wyładować swój gniew na niewinnym księdzu Baryczce za to, że ów publicznie zwrócił mu uwagę, iż król żyje niemoralnie, iż powinien oddalić nałożnice i żyć zgodnie z przyjętą wiarą. Duchowny został utopiony w Wiśle. Pokutując za to, król nie tylko pielgrzymował do różnych sanktuariów, ale również ufundował kilka kościołów, co stanowiło formę zarówno pokuty jak i duchowego zadośćuczynienia za grzech, który popełnił. To wszystko miało wymiar publiczny.
W średniowieczu pojmowano społeczeństwo na kształt organizmu, który to pogląd ma co prawda korzenie starożytne, ale przede wszystkim biblijne, bowiem św. Paweł głosił, że Chrystus jest głową Kościoła, a wszyscy wierzący jego członkami. Państwo pojmowano bardzo podobnie: władca jest głową królestwa – caput regni – zaś poddani są członkami tego organizmu. I dlatego właśnie pokuta króla, głowy całego organizmu, musiała mieć charakter publiczny, żeby wszyscy ją widzieli, bo jego grzech też był znany publicznie. Kazimierz Wielki czynił pokutę z własnej woli. Nikt nie mógł mu tego nakazać. Monarcha po opamiętaniu się na pewno czuł zarówno skruchę jak i wewnętrzną potrzebę pokuty. Istnieje wielka różnica między człowiekiem ukaranym, który wewnętrznie w dalszym ciągu nie czuje się winny, a człowiekiem, który nie musi być ukarany, a mimo to sam wymierza sobie karę. Oczywiście są przypadki, że władca mordował swoich poddanych i ani myślał się ukorzyć – wtedy mamy do czynienia z zatwardziałymi tyranami. W przypadku króla Kazimierza Wielkiego rzeczywiście widać, że jego wiara miała charakter autentyczny, skoro skłoniła go do takich aktów pokuty.
Narodziny narodu i państwa
Średniowiecze powinno być również i z tego powodu uznawanym za niezwykle ważny i cenionym przez nas okresem, że to właśnie wtedy rodzi się państwo polskie. Gdyby nie średniowiecze, nie byłoby ani Polski, ani Polaków. Nie byłoby państwa, terytorium i całego z tym związanego dorobku pokoleń, który uważamy za wspaniałe osiągnięcie. Okres średniowiecza, czyli czas od przodków Mieszka aż po Kazimierza Jagiellończyka, to przecież co najmniej połowa dziejów polskiego państwa i narodu! Mamy tu wszak do czynienia z prawie sześcioma stuleciami, które znamionują, że Polacy stworzyli solidne państwo, wprowadzili je w obręb cywilizacji rzymskiej, wysokiej kultury, zbudowali silne instytucje państwa i równocześnie spowodowali to, że rodzące się społeczeństwo polskie, naród polski przyjął zarówno te same wartości, które niosła wiara chrześcijańska, jak i cały porządek społeczny i cały dorobek cywilizacyjny, intelektualny, gospodarczy, techniczny.
Od momentu ślubu Jagiełły z Jadwigą Andegaweńską i przejęcia przez niego tronu mamy do czynienia z formą państwa, które rozwija się niezwykle dynamicznie i obejmuje swym cywilizacyjnym zasięgiem Litwę, ziemie ruskie. Na trzy stulecia tworzy się wielka potęga europejska oraz pewien fenomen również w sensie funkcjonowania zarówno państwa jak i społeczeństwa, relacji między różnymi grupami narodowymi, etnicznymi, a także religijnymi (mamy w obrębie jednego państwa katolików, prawosławnych, Ormian i Żydów). Jak wiemy, poszanowanie religijne w innych państwach nie zawsze było czymś naturalnym. To u nas rodzi się bardzo ciekawy model funkcjonowania społeczeństwa różnoetnicznego.
Dorzućmy na koniec rzecz związaną z parlamentaryzmem, który w Polsce ma bardzo głębokie korzenie, sięgające właśnie średniowiecza, i to czasów nawet jeszcze sprzed państwowości polskiej, czasów plemiennych. Forma wiecu plemiennego zachowała się u nas z pewnymi zmianami w XI i XII w., dając podstawę przy rodzeniu się społeczeństwa stanowego do wykształcenia się instytucji parlamentarnych, które są swego rodzaju fenomenem europejskim. Przecież samorząd szlachecki daje uczestnictwo we władzy prawie dziesięciu procentom społeczeństwa, co w wielu innych monarchiach jest czymś jeszcze przez wiele stuleci niespotykanym. Sejmik, sejm walny – to wszystko ma swoje źródła właśnie w średniowieczu. Kiedy więc teraz jakże często mówi się lub używa w publicystyce sformułowań typu „młoda polska demokracja” czy „młody polski parlamentaryzm”, to trzeba wiedzieć, że są to sformułowania błędne, gdyż tradycje parlamentarne w Polsce są bardzo głębokie.
Możemy być zgodni co do tego, że ktoś, kto mówi o średniowieczu jako o okresie „ciemnoty”, cofnięcia się w rozwoju, zupełnie nie rozumie zarówno przeszłości jak i współczesności.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.