Krzysztof Szczerski: „Europa nie potrzebuje hegemonów, lecz wspólnoty.
W aktualnym numerze miesięcznika „Wpis” Krzysztof Szczerski mówi o filarach, na których Polska w najbliższych latach będzie opierała swoją polityką zagraniczną. Jest to podejście całkowicie odmienne od tego z ostatnich ośmiu lat i w perspektywie może uczynić z Polski lidera naszego regionu. Poniżej tekst ministra Szczerskiego:
Przeciwko koncertowi mocarstw
Po pierwsze mamy głębokie przekonanie – a mówił o tym także prezydent Andrzej Duda podczas swojego wystąpienia przed ONZ w 2015 r. – że łamanie prawa międzynarodowego oraz podważanie ładu pozimnowojennego stanowi wielkie zagrożenie dla bezpieczeństwa całej Europy. Pogwałcenie prawa międzynarodowego godzi w same podstawy pokojowego współistnienia narodów. Widzieliśmy przecież w ostatnich latach, jak prawo to najpierw było zagrożone, a później po prostu zostało złamane. Pogwałcono je nie tylko w dalekich rejonach świata, ale także w naszej bezpośredniej bliskości. Mam na myśli wojnę na Ukrainie, która była i jest ewidentnym złamaniem prawa międzynarodowego. W dzisiejszym świecie fundamenty pokojowej współpracy między państwami są zagrożone. Dlatego Polska zamierza zdecydowanie wspierać wszelkie instytucje gwarantujące przestrzeganie prawa międzynarodowego, jak na przykład ONZ.
Gdy pozwolimy na to, by gdziekolwiek w świecie porządek ustalany był za pomocą nagiej siły, wówczas nie będzie miejsca na trwały pokój. Jeżeli dopuścimy do tego, że granice innych państw będą zmieniane siłą, to żaden kraj nie będzie już bezpieczny. Tyczy się to nie tylko miejsc odległych, lecz także samego serca Europy. Jest to nowa sytuacja w stosunkach międzynarodowych.
Drugim filarem, na którym opieramy naszą politykę zagraniczną, jest przekonanie, że bezpieczeństwo Europy nie może być rezultatem transakcji, jakiegoś układu między tymi, którzy szanują prawo i wolność, a tymi, którzy tych wartości nie uznają. Jak wiemy z naszej historii, żaden system oparty na równowadze między przeciwnymi sobie siłami nie był w stanie zapewnić pokoju Europie przez dłuższy okres. To nie polityka appeasementu czy transakcje między agresorami a tymi, którzy chcą pokoju, dawała Europie bezpieczeństwo. Dlatego chcemy przeciwdziałać tego rodzaju praktykom, które według nas są po prostu błędne i nie dadzą Europie ani światu stabilności. Oznacza to, że jesteśmy przeciwko nowej odsłonie tzw. koncertu mocarstw, który miałby dzielić i rządzić w sprawach polityki globalnej. My Polacy zawsze byliśmy ofiarą takiej gry.
Po trzecie wreszcie, chciałbym to mocno podkreślić, polska polityka zagraniczna jest oparta na jedności wolnego świata Zachodu, zarówno w wymiarze europejskim, jak i transatlantyckim. Wszyscy korzystamy, kiedy Europa jest zjednoczona, i wszyscy tracimy, kiedy jest podzielona. Dotyczy to także naszych związków ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki realizowanych m.in. poprzez Sojusz Północnoatlantycki. Polska nigdy nie będzie demontować jedności Zachodu i zachodnich sojuszy. Jesteśmy i będziemy lojalnym członkiem zachodniego świata oraz jego instytucji.
Bezpieczeństwo Polski ponad wszystko
Opierając się właśnie na tych trzech fundamentach stawiamy sobie jako Polska najważniejsze cele, które chcemy osiągnąć.
Najistotniejsze znaczenie ma oczywiście kwestia bezpieczeństwa, co potwierdzą eksperci ds. międzynarodowych wszystkich partii politycznych w Polsce. Zagwarantowanie bezpieczeństwa naszego państwa jest kluczowe ze względu na szczególne usytuowanie geograficzne Polski. Bezpieczeństwo to rozumieć należy szeroko. Zarówno w sensie klasycznym, tzw. hard power, a więc tradycyjnej siły, ale także w jego nowych wymiarach, jak bezpieczeństwo środowiska, energetyki czy ekonomii.
Jeśli mówimy o bezpieczeństwie w klasycznym znaczeniu, to w tym kontekście najważniejszy jest dla nas tegoroczny szczyt NATO w Warszawie. Powinien to być szczyt decyzyjny, patrzący w przyszłość i uniwersalny. (…) W praktyce oznacza to, że powinniśmy wzmocnić obecność NATO na wschodniej flance, a także być w stanie sprostać wyzwaniom nadciągającym z południa.
Mówiąc o wschodniej flance NATO, naszym głównym celem w tym wymiarze jest zmiana strategii przyjętej po szczycie Sojuszu w Walii z 2014 r., zakładającej filozofię ogólnego wzmocnienia, tzw. reinforcement. Zamiast tego chcielibyśmy strategii łączącej to ogólne wzmocnienie z faktyczną obecnością. Chodzi zatem nie tylko o to, aby wzmocnić wschodnich sojuszników NATO, lecz by na miejscu, na wschodniej flance, została stworzona stosowna infrastruktura, by stacjonowały tu jednostki oraz środki rozpoznania Sojuszu Północnoatlantyckiego. To samo tyczy się oczywiście południa, z tą tylko różnicą, że w przypadku wschodu już wszyscy wiemy, jak nasza strategia powinna wyglądać, a w odniesieniu do południa takiej zgodności jeszcze nie osiągnęliśmy.
Równolegle ze zwiększaniem potencjału odstraszania (deterrence) na wschodniej flance NATO musimy jednak również prowadzić dialog z Rosją. To nie my, lecz Dmitrij Miedwiediew powiedział na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, że weszliśmy w nową zimną wojnę. My tego nie popieramy. Nie chcemy budować destruktywnego balansu między nami a Rosją na wschodniej granicy Polski. Chcemy wzmocnić możliwości defensywne NATO na wschodniej flance przeciwko możliwościom ofensywnym Rosji, absolutnie nie wykluczając jednak dialogu, bo to właśnie dialog może wspomóc budowanie trwałego pokoju. Niemniej musi on być oparty, jak już wspomniałem, na poszanowaniu prawa międzynarodowego. W przeciwnym razie nie będzie to dialog i nie osiągniemy stabilności. Wspieramy zatem dialog z Rosją, ale tylko wtedy, kiedy będzie respektowane prawo międzynarodowe. W tym więc kontekście nałożone na Federację Rosyjską sankcje należy uznać za legalną i wynikającą z ustaleń międzynarodowych odpowiedź na pogwałcenie prawa. Nie są one żadną zemstą, a jedynie narzędziem legalnej odpowiedzi w stosunkach międzynarodowych. Dlatego należy je podtrzymywać tak długo, jak długo trwa łamanie prawa międzynarodowego.
Suwerenność państw w UE
Oprócz bezpieczeństwa zasadniczą sprawą jest także reforma Unii Europejskiej. Wiemy bowiem wszyscy, że UE znajduje się obecnie w głębokim kryzysie, który stawia pod znakiem zapytania fundamenty współczesnego modelu integracji europejskiej.
Czytając list przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska zawierający propozycję dla Brytyjczyków dotyczącą ich pozycji wewnątrz UE zwróciłem uwagę na to, że jedna z jej części nosi tytuł „O suwerenności”. Powiem szczerze, że bardzo mnie to zaskoczyło – w pozytywnym sensie. Przecież jeszcze niedawno w najważniejszych gremiach unijnych głoszono, że słowo „suwerenność” ma zostać na zawsze wymazane z europejskiego języka. Patrząc na dokumenty czy listy różnych ruchów proeuropejskich, jak na przykład grupy im. Altiero Spinellego, widzimy, że zaczynały się one zawsze od zdania, że suwerenność państw narodowych jest koncepcją należącą do przeszłości. A tu w dokumencie określającym warunki członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, napisanym przecież przez reprezentantów UE, w jego centrum znajduje się zasada suwerenności. To bardzo interesujące i mam nadzieję, że znamionuje trwałą tendencję dotyczącą nie tylko Wielkiej Brytanii.
Oczywiście każdy kij ma jednak dwa końce. Jeżeli zasada suwerenności miałaby doprowadzić do podważenia zasady wspólnotowości i zniszczenia dotychczasowego dorobku integracji europejskiej, byłoby to niekorzystne dla Europy. Ale jeżeli uda nam się połączyć wspólnotowość z zachowaniem suwerenności poszczególnych państw, wówczas osiągniemy taki model integracji, za jakim opowiada się Polska. Nazywamy ten model „Europą wolnych narodów i równych państw”. Wierzymy, że powrót do korzeni integracji europejskiej, słuchanie siebie nawzajem i szukanie konsensusu, jest drogą przyszłości UE. To ją wzmocni, w przeciwieństwie do budowania zhierarchizowanej, wertykalnej Europy, czemu się sprzeciwiamy.
Wydarzenia wokół kryzysu migracyjnego są najlepszym przykładem na to, jak bardzo nie sprawdza się model Europy wertykalnych rządów z bardzo małą liczbą faktycznych decydentów. Taki model jest sprzeczny z ideą integracji europejskiej. Wszyscy teraz wiemy – sześć miesięcy po wrześniu 2015 r. – że podjęta przez kilka tylko ośrodków władzy decyzja o relokacji uchodźców i metoda tzw. Willkommenspolitik po prostu się nie sprawdza. To nie działa. Pół roku później setki tysięcy ludzi stały się ofiarą tej złej decyzji. Teraz wszyscy szukamy rozwiązań tego problemu i powracamy do propozycji sprzed pół roku wysuniętych przez państwa naszego regionu, które wówczas po prostu pominięto, a nawet oprotestowano. Jednym z tych krajów była Polska. Prezydent Andrzej Duda dokładnie przedstawił wtedy, pół roku temu, te rozwiązania, które chce się zastosować dzisiaj. Wówczas jednak – przez wertykalną strukturę władzy w UE – te propozycje odrzucono. Dzisiaj my i setki tysięcy ludzi płacimy cenę za tę katastrofę, jaką była strategia relokacji uchodźców. (…) Dlatego ponownie domagamy się Europy wolnych narodów i równych państw. Europa nie potrzebuje hegemonów, lecz wspólnoty.
Wierzymy w oś północ-południe
Ważnym celem, który przyświeca polityce zagranicznej Polski, jest wzmocnienie naszej pozycji na Wschodzie. W Polsce mówi się, że na Zachodzie walczymy o nasze interesy, a na Wschodzie o byt. Patrząc na to geograficznie, przyszłość wschodniego sąsiedztwa Polski, obok UE i NATO, jest najważniejszym i absolutnie kluczowym obszarem działań naszej polityki zagranicznej. Sytuacja w tej części Europy zmienia się codziennie, choćby teraz, kiedy na Ukrainie rozpadła się koalicja rządząca. Jeżeli Ukraina nie będzie skuteczna jako państwo, przestanie być państwem i stanie się tylko przestrzenią. Przestrzeń zaś zawsze można podzielić lub wypełnić czymś innym. To państwo jest partnerem i graczem, kimś, z kim można współpracować. Próżnia zaś kusi i zaprasza sąsiadów. (…) Polsce zależy na sprawnie funkcjonującym państwie ukraińskim.
Czwartym celem jest nowa aktywność państwa polskiego w obszarze tzw. Międzymorza, a więc państw między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym [stąd również nazwa grupy „ABC”; przyp. red.]. Chodzi o znaczące wzmocnienie współpracy między tymi państwami. Dla nas to bardzo istotne narzędzie budowania osi północno-południowej wewnątrz Europy. Przez wiele lat, także po 1989 r., polityka europejska zdominowana była przez perspektywę osi zachodnio-wschodniej. My jednak naprawdę wierzymy w oś północ-południe, włączając w to również Skandynawię.
To nie jest koncepcja geopolityczna, lecz koncepcja o bardzo praktycznym wymiarze regionalnym. Chcemy zintegrować ze sobą państwa od Estonii po Chorwację, od Bułgarii po Polskę. Problemem państw tego regionu jest bowiem to, że nie są one ze sobą zintegrowane ani politycznie, ani infrastrukturalnie. Dlatego z prezydentem często sobie żartujemy, że testem współpracy w regionie jest odpowiedź na pytanie, do kogo najpierw zadzwonią liderzy poszczególnych państw tego regionu, gdy będą mieć problem międzynarodowy. Do kogo będzie się dzwonić politycy z Bratysławy, Budapesztu, Zagrzebia czy Tallinna? Do sąsiadów, czy do głównych stolic Zachodu lub Wschodu? Jaki będzie ten wybór? Chcemy zbudować takie relacje, aby dzwoniono najpierw do swoich partnerów w regionie, bo to jest naturalna kolej rzeczy, to wzmacnia wspólnotę, zapobiega wertykalizacji Unii Europejskiej.
Do tego potrzebna jest jednak również integracja infrastrukturalna. Transport, energetyka, środowisko oraz telekomunikacja są czterema sferami współpracy na tym poziomie. Chcemy powiązać ze sobą tę część Europy wykorzystując dostępne środki. Każde z naszych państw wydaje pokaźne sumy publicznych pieniędzy na inwestycje w te cztery rodzaje infrastruktury, lecz nie koordynujemy naszych działań. Dzisiaj odległości nie mierzy się już w kilometrach, lecz w godzinach jazdy, w długości podróży; dlatego Bukareszt jest dużo bardziej odległy od Warszawy niż Madryt lub Paryż. Z Polski do Rumunii jest mało lotów, drogi są słabe, a dobrych połączeń pociągowych de facto nie ma. Dlatego Polacy rzadko podróżują dziś do Rumunii, podobnie jak Rumuni do Polski.
(…)
Polski naród liczy ok. 60 mln ludzi
Na koniec jeszcze kilka krótkich uwag. Nowo wybrany polski rząd będzie zwracał dużo większą uwagę na interesy i potrzeby Polaków za granicą. Są oni bowiem jednym z największych atutów Polski, polskiej polityki zagranicznej, a także polskiej gospodarki. Jest nas 38 mln Polaków w kraju, a ok. 20 mln za granicą. Łącznie tworzymy zatem naród liczący blisko 60 milionów ludzi. W Polsce mamy jeszcze co prawda ujemny przyrost naturalny, a więc rocznie umiera więcej ludzi niż się rodzi, jednak już w przypadku Polaków na Wyspach Brytyjskich sytuacja wygląda odwrotnie. Globalnie licząc jako naród nadal się powiększamy. (…)
Jako że żyjemy w czasach globalizacji, ważnym celem jest dla nas również poszukiwanie partnerów do inwestowania oraz stymulacja wzrostu ekonomicznego. Chcemy odbudować przemysł i forsować rozwój nowych technologii, a do tego potrzebni są globalni partnerzy. Dlatego częścią naszej polityki zagranicznej jest promowanie Polski jako partnera dla dobrych inwestycji. Krokiem w tym kierunku była choćby wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach pod koniec zeszłego roku.
Cały artykuł można przeczytać w aktualnym numerze miesięcznika „Wpis”.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.