Nowe badania: Ponad połowa Niemców domaga się niemieckiej „kultury przewodniej”
Leitkultur, czyli kultura przewodnia, jest koncepcją opozycyjną wobec multi-kulti. Fot.: wize.life W Niemczech zbliżają się wybory parlamentarne, dlatego w ostatnich dniach politycy chadecji przypominają sobie, że może warto byłoby powalczyć o wyborcę konserwatywnego. Tym bardziej, że konkurencja ze strony AfD staje się coraz większa, gdyż ta nowa partia z impetem wchodzi do kolejnych landtagów (pendant polskich sejmików, z tym, że w Niemczech mają one większe znaczenie).
Przykładem tego typu zachowania jest katalog dziesięciu punktów, który kilka dni temu ogłosił niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere. Minister określa w nim, jak ma wyglądać niemieckie społeczeństwa sprzeciwiając się m.in. noszeniu burki. Tak jednoznaczna krytyka islamu ze strony członka rządu Angeli Merkel wywołała spore zaskoczenie, gdyż niemiecka kanclerz znana jest ze swojej polityki otwartych drzwi – przede wszystkim wobec muzułmanów.
Z tego powodu niemiecki periodyk „Focus” zlecił badania, aby sprawdzić, czy Niemcy faktycznie chcą się wzbogacać kulturowo – na przykład przez islam – czy też uważają, że kierunek powinna wyznaczać niemiecka kultura przewodnia. Spytano 1000 respondentów.
Wyniki były zaskakująco jednoznaczne: 52,5 % zapytanych uważa, że w Niemczech powinna panować jedna kultura przewodnia, a 52,4% twierdzi, że tą kulturą powinna być kultura niemiecka. Jedynie co czwarty respondent twierdził, że kultura przewodnia jest zbędna.
Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy
Najnowsza książka Krzysztofa Szczerskiego, politologa i polityka, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a obecnie ministra w Kancelarii Prezydenta RP odpowiedzialnego za politykę zagraniczną.Wychodząc z pierwotnych koncepcji wspólnoty europejskiej, nawiązując do myśli tzw. Ojców Założycieli, autor przestrzega - zgodnie z tym, co mówił w polskim Sejmie św.
Przy okazji zapytano również, w jaki sposób obywatele powinni się identyfikować z kulturą niemiecką. Najczęściej wskazywano tu na umiejętność czy znajomość języka niemieckiego. Ponadto dla niemieckich respondentów ważne jest również utożsamianie się z ustawą zasadniczą, równouprawnienie mężczyzn i kobiet oraz odrzucenie radykalnych postaw zagrażających demokracji. Szczególnie w ostatnich dwóch przykładach widać, jak silnie Niemcy odczuwają zagrożenie ze strony islamu.
Jest jednak także druga strona medalu. 30% zapytanych stwierdziło, że owszem, kultura przewodnia powinna być – ale europejska, a nie narodowa. Nie określili jednak, czym ta europejska kultura dokładnie jest.
Niemniej po cichutku, ale jednak, znaczący politycy w Niemczech zaczynają się domagać także szacunku dla tradycji chrześcijańskiej. Chadecki minister rolnictwa Christian Schmidt powiedział przykładowo: „Nie każdy musi stawiać w swoim domu choinkę. Ale spokojnie można wymagać od mieszkających w Niemczech, że rytm roku w naszym kraju wyznaczają święta chrześcijańskie. To trzeba nie tylko zaakceptować, ale to należy również zrozumieć.”
Również wspomniany już minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere uderzył w podobne tony mówiąc: „Ustawa zasadnicza jest pięknym aktem prawnym, ale musimy też porozmawiać o tym, co nas Niemców oprócz katalogu regulacji wewnętrznie podtrzymuje. Bo to jest coś więcej, niż tylko konstytucja.”
Niemniej nie oznacza to wcale, że cały obóz polityczny nagle porzucił swoje myślenie multi-kulti, bo jak zwykle jest i druga strona medalu. Bowiem inny czołowy polityk chadecji, były prezydent Niemiec Christian Wulff, stwierdził, że kultura przewodnia nie powinna być niemiecka, lecz „wolnościowo-demokratyczna. Nie może ona zagrażać otwartości na świat, ani przeszkadzać muzułmanom w praktykowaniu ich religii. Muzułmanie ze swoją religią są częścią naszego kraju."
Tymczasem problem islamu w Niemczech niewątpliwie istnieje. W kraju jest już ok. 5 mln muzułmanów. Łącznie jest ich więcej, niż mieszkańców dwóch średnich niemieckich landów (krajów związkowych) – Brandenburgii oraz Saksonii-Anhalt.
Źródło: FAZ, as
Komentarze (1)
We Frankfurcie nad Menem zyje wiecej imigrantow niz rodowitych Niemcow.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.