Niesamowite perypetie skradzionych skrzypiec

Niesamowite perypetie skradzionych skrzypiec

O niezwykłym szczęściu może mówić Dani Cubero, pierwszy skrzypek Quixote Quartet oraz nauczyciel muzyki kameralnej w Conservatori Superior del Liceu w Barcelonie, choć na początku zdawało się, iż poniósł niepowetowaną stratę. Wracający z pracy artysta został zaatakowany na ulicy. Napastnik uderzył go łokciem w twarz i zabrał oszołomionemu skrzypkowi instrument.

Muzyk miał nadzieję, że jego ukochane skrzypce odnajdą się, kiedy zostaną wystawione na sprzedaż – jest to bowiem instrument z 1740 r Nie spodziewał, to to, że zostaną zaoferowane… za 7 euro w sklepie z używanymi rzeczami! Zauważył je tam inny muzyk, kolega Cubero, klarnecista, który zaintrygowany widokiem instrumentu dobrej jakości za tak niską cenę, skonsultował się z przyjacielem będącym skrzypkiem specjalizującym się w muzyce barokowej – a ten, przez wspólnych znajomych, znalazł numer okradzionego artysty i wysłał mu zdjęcia instrumentu. Dani Cubero rozpoznał swoją własność.

Na tym mogłaby się sprawa zakończyć, ale historia przybrała jeszcze jeden niespodziewany obrót. Skrzypek zadzwonił na policję, aby razem z funkcjonariuszami odwiedzić ów sklep. Właściciel tymczasem , zaniepokojony wizytą muzyków, zaczerpnął informacji w internecie, dowiedział się, że nieświadomie oferował instrument pochodzący z kradzieży i zjawił się na komisariacie wraz ze skrzypcami. Co więcej, podał rysopis osoby, od której je otrzymał. W ten sposób wróciły do uszczęśliwionego właściciela. „Moja radość była bezgraniczna”, stwierdził artysta, tym bardziej że zarówno skrzypce, jak i smyczek nie ucierpiały. „Przez dwa lata szukałem i wypróbowywałem instrumenty w całej Europie [zanim natrafiłem na skrzypce Eberlego]. Niełatwo znaleźć taki, który przystosuje się do twoich potrzeb. Istnieje wiele różnych typów i trzeba znaleźć odpowiedni. Co więcej, wydałem na nie oszczędności całego życia”.

 

Źródło: La Vanguardia, AM

Blaski i nędze życia w PRL

Blaski i nędze życia w PRL

Wacław Klag

Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać, gdy zapoznajemy się z tą książką… Niewątpliwie jest to najlepsza satyra, jaka ukazała się na temat PRL w formie książkowej, ale satyra jakże smutna, co widać już na samej dramatycznej okładce. Zapewne znajdą się tacy, którzy powiedzą, że przecież w PRL-u toczyło się też inne życie, były i radosne momenty - ano czasem były, ale jakoś się nie utrwaliły.


Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.